Początek sobotniego meczu należał jednak do Akademików, którzy grali szybko i na dużej skuteczności. Gospodarze raz po raz trafiali z dystansu. W samej pierwszej kwarcie AZS zdobył aż 21 punktów po rzutach za trzy!
- Mecz zaczęliśmy dość dobrze. Była duża intensywność gry. Dzieliliśmy się piłką, korzystaliśmy z otwartych pozycji. Trafialiśmy z dystansu i dzięki temu mieliśmy taką przewagę. Aczkolwiek już na samym początku pozwalaliśmy rywalom na łatwe punkty - przyznaje David Dedek, opiekun koszalińskich Akademików.
Kryzys w grze AZS-u Koszalin nastąpił w trzeciej kwarcie, którą goście wygrali aż 23:10. Torunianie podkręcili tempo w defensywie i zaczęli grać znacznie bardziej agresywniej. Do takiego stylu nie dopasowali się koszalinianie.
- W trzeciej kwarcie wszystko się załamało. Przestaliśmy trafiać i kontrolować deskę. Była bardzo fizyczna gra, z którą nie umieliśmy sobie poradzić. Dzięki temu goście zbudowali przewagę, którą w czwartej kwarcie utrzymali - komentuje Dedek.
Słoweński trener zwraca uwagę na fakt, że jego podopieczni ponownie mieli olbrzymie problemy ze zbiórką na własnej tablicy. Goście w samej drugiej połowie zebrali dziewięć takich piłek.
- W drugiej połowie znów wróciły demony z poprzednich meczów, jeśli chodzi o zbiórkę. Pozwoliliśmy rywalom aż na dziewięć zbiórek w ofensywie. Takie rzeczy nie mogą się nam przydarzać. Druga kwestia, która jest niedopuszczalna, to rzuty osobiste. Przestrzeliliśmy aż dziewięć takich rzutów - zaznacza.