Emil Rajković po raz pierwszy na meczu Śląska Wrocław zasiadł na trybunach Orbity. Przez cały poprzedni sezon jego stałym miejscem była ławka rezerwowych WKS-u. Co spowodowało, że macedoński trener znów pojawił się w stolicy Dolnego Śląska?
- Miałem do załatwienia kilka spraw, a przy okazji postanowiłem obejrzeć spotkanie Śląska ze Stelmetem. Staram się być na bieżąco z polskim basketem - przyznał z uśmiechem na ustach Rajković.
W ubiegłym sezonie pod jego wodzą Śląsk spisywał się bardzo dobrze. Warto dodać, że na własnym parkiecie po sezonie zasadniczym koszykarze z Wrocławia notowali bilans 14-1. Wrocławianie odpadli dopiero w ćwierćfinale po dramatycznych bojach z Energą Czarnymi Słupsk.
- Na pewno pozostał sentyment do Wrocławia. Tych emocji nie da się zapomnieć, a w szczególności kibiców. Jestem dumny z tego, co pokazała w zeszłym roku moja drużyna, bo na parkiecie zostawiliśmy wszystko - przyznał były trener WKS-u.
Schedę po Rajkoviciu przejął Mihailo Uvalin. Czy to dobry wybór? - To trener, którego w Polsce nie trzeba przedstawiać. Myślę, że może zrobić tutaj dobry wynik, ale trzeba pamiętać, że ta drużyna jest całkowicie przemeblowana - dodał Macedończyk.
On sam nie ukrywa, że toczył rozmowy z włodarzami Śląska na temat dalszej pracy, ale w pewnym momencie pojawiły się rozbieżności. - Rozmawialiśmy, ale nie we wszystkich kwestiach się zgadzaliśmy. Mimo wszystko nie ma żadnej złej krwi. Pozostaliśmy przyjaciółmi - otwarcie powiedział Rajković.
Gdzie będzie pracował w tym sezonie? Na chwilę obecną sam nie wie, ale chce aby jego przyszły klub grał o wysokie cele. - Mam swoje ambicje i nie interesuje mnie samo siedzenie na ławce. Chciałbym, aby klub, w którym będę pracował spełniał te ambicje dlatego jestem ostrożny z wyborem - zakończył były trener Śląska.