Derrick Rose nie bez powodu jest uwielbianym graczem w Chicago. Niemniej jednak jego ostatnie wypowiedzi raczej nie przypadły do gustu fanom Bulls. Podczas gdy sztab szkoleniowy i zawodnicy opowiadają o przygotowaniach do kolejnego sezonu, rozgrywający skupił się na wolnej agenturze i pieniądzach, na które liczy w... 2017 roku.
- Przez całe lato pracowałem i starałem się spędzać jak najwięcej czasu z moim synem. Skupiałem się tylko na tych dwóch rzeczach. Chcę mieć pewność, że moja rodzina będzie stabilna finansowo biorąc pod uwagę to, ile pieniędzy przepływa przez ligę. Mówię prawdę. Wiem, że wkrótce moje dni nadejdą. Nie chodzi o mnie, a o mojego syna P.J.-a i jego przyszłość, więc myślę o tym i przygotowuje się na to - stwierdził Rose.
Za kolejne rozgrywki play-maker zainkasuje 20 milionów dolarów, natomiast za sezon 2016/17 jeszcze więcej, bo 21 milionów. Następnie będzie mógł liczyć na sporą podwyżkę w nowym kontrakcie, do czego przyczyni się umowa telewizyjna, która wejdzie w życie z początkiem sezonu 2016/17 i znacząco podniesie poziom salary cap.
Istotne dla jego losów finansowych będzie przede wszystkim zdrowie. Poważne kontuzje spowodowały, że od 2011 roku, w którym został MVP ligi, w ani jednym sezonie regularnym nie rozegrał więcej niż 60 spotkań.
Rose co prawda przyznał, że widzi siebie wyłącznie w barwach Chicago Bulls, ale priorytety, którymi kieruje się teraz - na miesiąc przed pierwszym meczem rozgrywek regularnych - na pewno nie wpłyną korzystnie na jego wizerunek. Jak trafnie skwitowały media zza oceanu - nie ma obrońcy w NBA, który sprawiałby Derrickowi więcej problemów niż mikrofon.