WP SportoweFakty: Jak oceni pan Memoriał Romana Wysockiego, w którym zajęliście czwartą lokatę? W sumie w ostatnim tygodniu zagraliście trzy mecze z rywalami z Tauron Basket Ligi. W sobotę jednak wysoko przegraliście z King Wilkami Morskimi Szczecin, bo 66:107.
Wiktor Grudziński: Wynik jest niezadowalający, ale proszę zwrócić uwagę na to, że nie grali dwaj podstawowi zawodnicy: Rafał Bigus i Arkadiusz Soczewski. Na tle rosłych, atletycznych koszykarzy ze Szczecina było to mocno widoczne i zadecydowało, że tak wysoko przegraliśmy pierwszą połowę. W drugiej części już wiedziałem, że wynik jest sprawą drugorzędną. Chciałem wykorzystać ten mecz do spraw szkoleniowych i dałem pograć zmiennikom, którzy będą mieli mniej szans minutowych niż zawodnicy pierwszopiątkowi. Jest to dla mnie też materiał do analizy. W piątek z Polpharmą graliśmy jak równy z równym. Wypadek przy pracy z Wilkami niespecjalnie mnie martwi. Z pełnym entuzjazmem przygotowujemy się na Radom i to jest dla mnie najważniejsze. To, co było, turniej, to już za nami i nie ma się, co tym przejmować.
Również drużyna musi zapomnieć o tym meczu, wyniku, bo liga to zupełnie co innego.
- Dokładnie tak.
Rafał Bigus, który nie zagrał w trzech ostatnich sparingach będzie gotowy na pierwszy mecz ligowy?
- Robimy wszystko, żeby Rafał był gotowy. Jest ogromna szansa, że już we wtorek na popołudniowych zajęciach będzie mógł trenować. Arek Soczewski ma natomiast zbite biodro. Musimy poczekać aż najmocniejszy ból przejdzie. Bardzo liczę, że obaj szybko wrócą do zdrowia, bo bez nich nie mam za dużo rozwiązań.
Brakuje właśnie wkładu punktowego zmienników? Nie da się ukryć, że głównie pierwsza piątka stanowi o sile drużyny.
- Jesteśmy w takim okresie, że zaraz powinniśmy osiągnąć optymalną formę. Zawodnicy szukają tych rozwiązań. Szkoda, że nie możemy trafić, gdy wypracujemy sobie po zagrywkach czystą pozycję. Akurat w sobotnim spotkaniu Wilki wszystko trafiały a nam nic nie wpadało. Były też takie mecze, że wychodziliśmy z tych pozycji i trafialiśmy. Nie jest tak, że zespół nie umie, tylko ma akurat taki okres, że znalazł się w dołku rzutowym. Będziemy cały tydzień pracowali nad tym, żeby skuteczność wróciła.
W sobotę przełamał się Damian Pieloch. Wpadło mu kilka rzutów i to na pewno pomoże mu w kolejnych meczach, szczególnie przed stargardzką publicznością.
- Zawsze powtarzam każdemu zawodnikowi, że mogę coś podpowiedzieć, zasugerować, ale ty znasz siebie najlepiej, wiesz co jest dla ciebie dobre. Damian przyszedł do mnie i powiedział, że on będzie przez dwa tygodnie zamulony, bo robi sobie indywidualną siłę. To mu się sprawdzało w poprzednich sezonach. Ufam swoim zawodnikom i powiedziałem OK. Jego skuteczność jest konsekwencją tego, że indywidualnie potrzebował dodatkowej pracy na siłowni. Jestem spokojny o to, że Damian odnajdzie skuteczność wtedy, kiedy będzie potrzeba.
Na początek I ligi pojedziecie do Radomia. Zagracie z ACK UTH Rosą, która szczególnie u siebie jest dość trudnym przeciwnikiem. Spójnia przekonała się o tym w poprzednim sezonie, ponieważ wysoko tam przegrała.
- To bardzo ciekawy zespół zbudowany z młodych zawodników. Mają jeszcze wsparcie z ekstraklasowej Rosy i prawdopodobnie tak będzie, bo przełożyli mecz na niedzielę. To oznacza, że poważnie podchodzą do tego pojedynku. Nie mamy się czego bać. Jedziemy z podniesioną przyłbicą i po zwycięstwo.
Graliście w tym okresie przygotowawczym z ligowymi rywalami. Mierzyliście się z Notecią Inowrocław, Astorią Bydgoszcz i Biofarmem Basket Poznań. Na co pana zdaniem stać te zespoły?
- Z mojej oceny jesteśmy silniejsi od tych zespołów, z którymi graliśmy. Kluczowa rola trenerów, jak poukładają te drużyny. Uważam, że jesteśmy na bardzo dobrej drodze i dlatego też starałem się grać z mocnymi przeciwnikami żebyśmy wyciągnęli z tego dla siebie jakąś wartość dodaną. Mecze z Koszalinem czy Polpharmą dały nam informacje, nad którymi elementami musimy pracować. Nie graliśmy z zespołami ze słabszych lig, tylko podeszliśmy do tematu bardzo ambitnie i sparowaliśmy z drużynami, które będą się liczyć w Tauron Basket Lidze.
Ważne będzie także rozpoznanie nowych drużyn z zawodnikami, którzy nie mają jeszcze uznanych nazwisk, a mogą w tym sezonie zaskoczyć I ligę.
- Patrząc na papierze są dwa, trzy zespoły, które będą walczyć o ekstraklasę. Reszta drużyn dysponuje podobnym potencjałem, dlatego każde zwycięstwo będzie dla nas na wagę złota. Nie można sobie pozwolić na nieprzewidziane porażki, bo to się może zemścić w przyszłości.
Rozmawiał Patryk Neumann