Choć mistrz Polski, przetrzebiony kontuzjami Asseco Prokom Sopot przegrał mecz w stolicy Grecji z tamtejszym Panathinaikosem, dzięki korzystnemu układowi innych spotkań awansował do dalszej rundy TOP 16. Sarunas Jasikevicius rzucił 14 punktów, zaś tylko o jedno oczko mniej zanotowali Antonios Fotsis (także 8 zbiórek) i Dusan Sakota. Wspomnieć należy również o świetnym występie Dimitrisa Diamantidisa. Grek uzyskał co prawda tylko 4 punkty, lecz zebrał 6 piłek oraz rozdał 8 asyst. Dla sopocian 19 oczek rzucił Filip Dylewicz. - Nie jestem zadowolony z pierwszych kilku minut spotkania, kiedy szło nam bardzo źle i popełnialiśmy mnóstwo strat. Niektórzy moi gracze muszą zrozumieć, że w każdym meczu trzeba grać na stop procent możliwości od samego początku do końca. Na szczęście później wypełnialiśmy już większość założeń taktycznych - powiedział na konferencji prasowej Żeljko Obradović. Tymczasowo pełniący funkcję pierwszego szkoleniowca David Dedek skontrował zaś. - W naszym wykonaniu tylko pierwsza kwarta była dobra. Później Panathinaikos zbudował sobie bezpieczną przewagę, której pilnował do końca spotkania. Z powodu kontuzji w naszych szeregach wystąpiło kilku graczy, którzy nie prezentują poziomu euro ligowego.
Panathinaikos Ateny - Asseco Prokom Sopot 75:53 (14:10, 20:17, 19:8, 22:18)
(Jasikevicius 14, Fotsis 13 (8 zb.), Sakota 13 (5 zb.) - Dylewicz 19 (6 zb.), Burrell 9 (6 zb.), Nesović 9)
Nie zastanawiali się nad układem tabeli grupy B koszykarze włoskiego Montepaschi Siena i w Nancy rozgromili tamtejsze SLUC 103:79. Aż siedmiu koszykarzy w drużynie Simone Panigianiego zdobyli 10 oczek lub więcej. Ten pułap przekroczył również rozgrywający mistrza Włoch, Terrell McInytre, lecz oprócz 12 punktów, na swoim koncie zapisał również 11 asyst. Po ostatnim gwizdku włoski trener komplementował swoich zawodników. - Jesteśmy dumni z tego, że udało nam się zająć drugą lokatę w grupie. Wyprzedziliśmy bowiem sam Panathinaikos Ateny. Dziś przez cały mecz zdecydowanie przeważaliśmy, kontrolując jego przebieg od pierwszej do ostatniej minuty. W drużynie jest dobra chemia, która pomoże nam odnieść wiele sukcesów w sezonie. Bardzo w to wierzę. Tego samego nie mógł niestety powiedzieć szkoleniowiec SLUC, Jean-Luc Monschau. Francuski SLUC zaprzepaścił bowiem możliwość wyjścia z grupy i awansu do fazy TOP 16. - Przed meczem wiedzieliśmy, że czeka nas trudna przeprawa, ale wierzyliśmy w siebie. Niestety rzeczywistość okazała się bolesna. My nie trafiliśmy kilku otwartych rzutów, podczas gdy Siena pewnie zdobywała kolejne punkty. Porażka boli, tym bardziej, że awans był w zasięgu ręki.
SLUC Nancy - Montepaschi Siena 79:103 (19:26, 14:25, 20:30, 26:22)
(J. Greer 18, Julian 15 (8 zb.), R. Greer 9 (6 as., 5 zb.) - McDonald 15, Stonerook 15 (7 zb.), Domercant 13, Lavrinović 13 (5 zb.))
Choć po pierwszej kwarcie wydawało się, że litewski klub jest w stanie sprawić sensację i wygrać w stolicy Katalonii z Regalem FC Barceloną, ostatecznie to gospodarze triumfowali różnicą aż 22 punktów. Tym samym Żalgiris doznał ósmej porażki i zajął przedostatnie miejsce w grupie. W ekipie Gintarasa Kripkasa zaledwie dwójka graczy - Darius Salenga oraz Jonas Maciulis - przekroczyła granicę 10 oczek, zaś litewski trener bardzo negatywnie określił grę swoich podopiecznych. - Oczekiwałem innego rezultatu. Przeciwko takim ekipom jak Barcelona, trzeba grać po prostu świetnie. My nie graliśmy nawet przeciętnie. Trener Barcelony, Xavier Pascuali nie krył zadowolenia, że jego gracze nie odpuścili tego spotkania. - Bałem się, że moi podopieczni mogą być nieco myślami gdzie indziej. Jak się okazało, nie miałem racji. Pewnie zajęliśmy pierwsze miejsce w grupie. Roger Grimau rzucił 18 punktów, podczas gdy Juan Carlos Navarro - 16.
Regal FC Barcelona - Żalgiris Kowno 90:68 (19:21, 25:18, 27:10, 19:19)
(Grimau 18, Navarro 16, Santiago 10, Vazquez 10 (6 zb.) - Salenga 16, Maciulis 15 (6 zb.), Kalnietis 8, Milaknis 8)
Koszykarze Efesu Pilsen Stambuł, przegrywając w stolicy Hiszpanii z Realem Madryt, zaprzepaścili swoją ostatnią szansę na awans do fazy TOP 16. Po ostatnim gwizdku podopieczni Ergina Atamana z niecierpliwością oczekiwali wieści z Moskwy, gdzie CSKA mierzyło się z Partizanem Belgrad oraz z Aten, gdzie tamtejszy Panionios podejmował Armani Jeans. Niestety dla tureckiej ekipy, oba mecze zostały wygrane przez gości, co oznaczało, że Efes z bilansem 4-6 zajął piątą lokatę w grupie. - W defensywie wiodło nam się całkiem dobrze, ale w ataku to był jakiś koszmar. Inne elementy naszej taktyki również zawiodły. Nie tak to miało wyglądać - powiedział po meczu, niekryjący rozgoryczenia trener Ataman. W jego ekipie pozytywne wrażenie zostawił po sobie jedynie Bootsy Thornton. Amerykanin poza 15 punktami, wzbogacił konto zespołu o 8 asyst oraz 6 zbiórek, a także sześciokrotnie wymuszał faule na rywalach. Po stronie zwycięskiego Realu (z bilansem 6-4 zajął drugie miejsce w grupie) najlepiej punktował Felipe Reyes - 16 oczek, zaś double-double zaliczył Jeremiah Massey - 15 punktów i 11 zbiórek.
Real Madryt - Efes Pilsen Stambuł 80:69 (16:16, 19:11, 23:16, 22:26)
(Reyes 16, Massey 15 (11 zb.), Mumbru 12 (5 zb.) - Thornton 15 (8 as., 6 zb.), Gonlum 13 (7 zb.), Arslan 9)
Niesamowite spotkanie w Moskwie rozegrali podopieczni Dusko Vujosevicia, wygrywając z mającą awans w kieszeni ”Armią Czerwoną”. Gracze Partizanu od początku starali się narzucić swój styl gry i prowadzili do przerwy 29:30. Po trzech kwartach lepsi byli koszykarze CSKA, lecz w decydujących akcjach więcej zimnej krwi ponownie zachowali gracze z Serbii. Bohaterem spotkania był Aleksandar Rasić, który aż 10 ze swoich 13 punktów zdobył w czwartej kwarcie, trafiając m.in. dwa rzuty wolne na 4,3 sekundy do końca meczu. - Jestem dumny, że potrafimy wygrywać z najlepszymi i to na wyjeździe. Przed meczem wiedzieliśmy, że nie możemy spoglądać na nikogo, tylko grać swoje. Udało się i jesteśmy w TOP 16. To wielki sukces - stwierdził na konferencji prasowej trener Vujosević, zaś jego vis-a-vis na ławce CSKA, Ettore Messina w ten sposób tłumaczył przyczyny porażki: - Jeśli doświadczona drużyna gra bez agresji, bez pragnienia wygranej oraz bez ognia w oku, wtedy jest to wina trenera. Muszę pomyśleć co dalej, by takie mecze już nam się nie zdarzały. Całe szczęście, że awans zapewniliśmy sobie już wcześniej. W jego zespole 23 punkty oraz 9 zbiórek zanotował Erazem Lorbek, podczasy gdy 12 oczek dodał Ramunas Siskauskas.
CSKA Moskwa - Partizan Belgrad 63:66 (14:18, 15:12, 16:13, 18:23)
(Lorbek 23 (9 zb.), Siskauskas 12, Planinić 9 - Rasić 13 (5 as.), Tepić 13 (8 zb., 4 as), Lasme 11 (6 zb.))
Choć po dwóch kwartach na tablicy wyników pojedynku pomiędzy Panioniosem i Armani Jeans widniał remis po 42, w drugiej połowie zdecydowanie dominowali gracze Piero Bucchiego. Świetnie spisywał się przez całe spotkanie Luca Vitali, który w ciągu 29 minut spędzonych na parkiecie rzucił aż 32 punkty, trafiając m.in. siedmiokrotnie za trzy. Dzielnie wtórowali mu Dawid Hawkins (17 oczek) oraz Jobey Thomas (12). Swoją dumę po meczu głośno wyrażał włoski trener Armani. - Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi z powodu awansu, Armani wraca do elity po 12 latach! Sezon zaczęliśmy bardzo słabo, ale teraz znaleźliśmy wreszcie właściwą formę. Luca zagrał dzisiaj fantastyczne zawody, podczas gdy Aleksandar Trifunović, szkoleniowiec Panioniosu powiedział - Graliśmy dziś bez Dikoudisa oraz Kalampokisa, a w kluczowych momentach straciliśmy gdzieś koncentrację. To wszystko złożyło się na niesamowity występ Luki Vitaliego. Dlatego przegraliśmy. Po stronie Panioniosu dobry występ zanotował Amerykanin Jimmy Baxter - autor 19 punktów i 9 zbiórek.
Panionios Ateny - Armani Jeans Mediolan 77:87 (19:21, 23:21, 16:19, 19:26)
(Baxter 19 (9 zb.), Zoroski 14 (3 as.), Cvetković 13 - Vitali 32 (7x3), Hawkins 17 (5 zb.), Thomas 12)