W pierwszej połowie Biało-Czerwoni prezentowali się po prostu kiepsko. Zresztą dobitnie potwierdzał to wynik - Polacy z trudem utrzymali przewagę nad niezbyt wymagającym przeciwnikiem. Podopieczni Mike'a Taylora nie tylko nie zachwycali w ataku, gdzie niekoniecznie seryjnie pudłowali, co raczej popełniali sporo błędów, ale - po raz kolejny w okresie przygotowawczym - przede wszystkim zawodzili w defensywie.
Nasi zawodnicy w obronie często byli spóźnieni i choć nie pozwalali Islandczykom na skuteczną walkę w strefie podkoszowej, to nie potrafili upilnować ich na dystansie. Wykorzystywali przyjezdni, w szczególności Logi Gunnarsson i Hlynur Baeringsson (do przerwy 6 punktów, 5 zbiórek i 7 asyst!), którzy razem zdobyli do przerwy blisko połowę punktów swojej drużyny (17 z 35).
[ad=rectangle]
Biało-Czerwoni kilkakrotnie uciekali przeciwnikowi. Niekiedy wydawało się, że wreszcie zademonstrują swoją siłę i udokumentują miażdżącą - tak przynajmniej zakładano przed spotkaniem - przewagę, ale... nic z tego. Co prawda nasz zespół miał przebłyski, czasami rozgrywał akcje mądrze i skutecznie, lecz to było zdecydowanie za mało, aby wywalczyć bezpieczną przewagę. Zwłaszcza że dwukrotnie zawiedliśmy w końcówce.
W drugiej części spotkania nasza gra się nieco poprawiła. Co prawda nadal zmagaliśmy się z plagą strat, ale udało się przynajmniej ograniczyć poczynania przeciwnika i poprawić w ataku. Do tego przyczynił się Karol Gruszecki. Koszykarz wrócił po - jak się okazało - niegroźnym urazie i trafił ważne rzuty z dystansu. Ważne, bo zadaliśmy przeciwnikowi kilka ciosów, po których nie zdołał się już pozbierać.
Prawdę mówiąc Islandczycy zostali pozbawieni swojej najgroźniejszej broni - "trójek". Goście po przerwie nie mogli się odnaleźć i tylko fragmentami potrafili dotrzymać kroku naszej drużynie. Nic dziwnego, że Polacy nie mieli większych problemów z utrzymaniem bezpiecznej przewagi i odniesieniem zwycięstwa.
W naszej drużynie na pochwałę zasłużył Marcin Gortat. Doświadczony koszykarz miał sporą przewagę i potrafił ją wykorzystać. Dobrze wypadł też wspomniany wcześniej Gruszecki, ale także Mateusz Ponitka i Adam Waczyński. Ten drugi - co ciekawe - zanotował najwięcej asyst, bo aż sześć.
W sobotę o godz. 20 Polacy zmierzą się z Belgią, która w piątek pewnie pokonała Liban (88:53).
Polska - Islandia 80:65 (20:12, 16:23, 20:13, 24:17)
Polska: Gortat 17, Ponitka 12, Slaughter 10, Kulig 10, Gruszecki 9, Waczyński 9, cel 5, Zamojski 5, Koszarek 2, Czyż 1, Karnowski 0.
Islandia: Gunnarson 19, Stefansson 12, Baeringsson 10, Sigurdarson 7, Palsson 6, Steinarsson 5, Nathanaelsso 4, Vilhjalmsson 2, Hermannsson 0, Karason 0, Magnusson 0.
A zbiorki w ataku Islandii? Popatrzcie lepiej ile rzutow za 3 oddali. rzut za trzy zbiera sie losowo, bo Czytaj całość