W ostatnim sezonie Łukasz Majewski przeciętnie na parkiecie spędzał 20 minut. W tym czasie średnio notował 7,9 punktu i 2,7 zbiórki na mecz. Był kapitanem Rosy Radom. Jak sam przyznaje - nie były to najlepsze rozgrywki w jego wykonaniu.
[ad=rectangle]
- Nie ukrywam, że obawiałem się tego, że po tak słabym sezonie, nie będę miał za dużo ofert. A tutaj się okazało, że miałem wiele propozycji. To było wielkie zdziwienie - mówi nam zawodnik.
Zawodnik po dwóch latach spędzonych w Rosie Radom postanowił odejść z klubu i poszukać nowego pracodawcy. Wybór padł na Wilki Morskie. Skąd taka decyzja? - Może wszystkich bardzo zdziwię, ale proszę mi wierzyć, że nie poszedłem do Wilków Morskich Szczecin za pieniędzmi. Chodziło o coś innego - o granie. To był mój priorytet w tym roku. Ten ostatni rok nie był najlepszy w moim wykonaniu, dlatego zależało mi na większej liczbie minut - komentuje gracz.
Nie jest tajemnicą, że wielkim orędownikiem transferu Majewskiego do Wilków był Marek Łukomski, nowy szkoleniowiec szczecińskiej ekipy, który ostatnie sześć lat spędził w Radomiu. Polski trener bardzo dobrze zna Majewskiego i przy budowaniu składu właśnie jego osobę wskazał jako kluczową
- Trener Łukomski dokładnie wytłumaczył mi, w jakim celu ściągnął mnie do zespołu i do czego jestem mu potrzebny. To jest jakby klucz do wszystkiego - podkreśla Majewski.
Ciekawostką jest fakt, że zawodnik miał niejedną lepszą ofertę na stole pod względem finansowym od Wilków Morskich Szczecin. - Zadecydowały inne względy - przede wszystkim rola, jaką będę pełnił. Będę grał na swojej pozycji. Po drugie, trener liczy na moje doświadczenie. Marek Łukomski wie, że będziemy mogli porozmawiać zarówno w lepszych, ale i gorszych momentach. Dobry kontakt z trenerem to podstawa - przedstawia zawodnik.