Michał Świderski barwy Sportino reprezentuje już trzeci rok z rzędu, czyli od momentu, kiedy to kujawska ekipa po raz pierwszy przystąpiła do seniorskich rozgrywek w sezonie 2006/2007. Oprócz 21-letniego skrzydłowego, podobną drogę kariery obrało dwóch innych koszykarzy - Łukasz Żytko i Artur Robak. Wszyscy trzej, wraz ze swoim zespołem, w debiutanckim sezonie w pierwszej lidze, byli bardzo blisko awansu do ekstraklasy. Inowrocławianie natrafili wówczas na Górnika Wałbrzych, który ostatecznie zwycięsko wyszedł z tej rywalizacji. W kolejnym sezonie, Sportino prowadzone już przez Jacka Winnickiego, pokonując w półfinale Sokół Łańcut, zdołało uzyskać promocję do wyższej klasy rozgrywkowej. Na początku października podopieczni nowego - starego szkoleniowca - Aleksandra Krutikowa (prowadził Sportino także przed dwoma laty), rozegrali pierwszy mecz na parkietach Polskiej Ligi Koszykówki. Doznali wówczas bolesnej porażki z Anwilem Włocławek (51:80), podobnie zresztą jak kilka dni później, w pojedynku przeciwko Asseco Prokomowi Sopot (52:80), aktualnemu mistrzowi naszego kraju. Rewanżowe mecze, pomimo, że przegrane, wyglądały już zupełnie inaczej. Inowrocławianie pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie, a co więcej, byli bardzo blisko sprawienia wielkich niespodzianek, ulegając sopocianom - wielkiemu faworytowi zawodów - dopiero po dogrywce (95:99).
Dziesięć sekund przed końcem, przy oddawaniu rzutu za trzy punkty, lekkiego urazu doznał Świderski - Po rzucie spadłem na kabel od kamery telewizyjnej, na którym zresztą się poślizgnąłem i poczułem lekki ból w nodze - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Świderski.
Po celnej "trójce" młodego skrzydłowego, Sportino zmniejszyło straty do zaledwie trzech punktów (93:96). Później jeden z dwóch rzutów wolnych wykorzystał rozgrywający sopocian - Aleksej Nesovic. W następnej akcji kolejne dwa punkty dla Sportino rzucił Tony Lee, dzięki czemu gospodarze przegrywali już tylko 95:97. Inowrocławianom na odrobienie reszty strat nie starczyło już czasu. Próbowali następnie faulować, jednak nie przyniosło to zamierzonego efektu, bowiem tuż przed końcową syreną dwa osobiste trafił David Logan - Gdy było cztery minuty do końca meczu, drużyna Prokomu miała już pięć fauli, a my prowadziliśmy pięcioma punktami (77:72 - przyp. M.S). Zamiast grać z przeciwnikiem jeden na jednego, aby nas faulował, my zaczęliśmy rzucać. Zawodnicy z Sopotu to wykorzystali, pokazując tym samym swoje doświadczenie, jakie zebrali na europejskiej arenie. My z kolei znów musimy wyciągnąć wnioski z popełnionych przez nas błędów. Jesteśmy jeszcze młodym zespołem, brak nam rutyny. Niestety również i to, potwierdziło się w sobotę - ocenił zawodnik Sportino.
Jak się okazało w poniedziałek, kontuzja kostki Świderskiego nie była poważna - Michał jest już w pełni zdrowy. Nie był to groźny uraz. Na pewno będzie do dyspozycji trenera w następnym meczu w Świebodzicach z Górnikiem - poinformował nasz portal Artur Kisielewicz, rzecznik prasowy inowrocławskiego klubu.
- Trener Krutikow był zadowolony z naszej gry. My - zawodnicy czujemy jednak niedosyt. Byliśmy bardzo blisko odniesienia zwycięstwa. Cóż, musimy się uczyć dalej - podsumował Świderski.
Sobotnia porażka była dla Sportino już czwartą z rzędu. Okazją do przerwania tej niechlubnej passy nadarzy się już w następnym spotkaniu z Victorią Górnikiem Wałbrzych. Podopieczni Andrzeja Adamka mimo, że mają rozegrany jeden mecz więcej, w ligowej tabeli plasują się za inowrocławianami. Asseco Prokom natomiast, po zupełnie nieudanym turnieju w Moskwie, gdzie koszykarze Tomasa Pacesasa zajęli ostatnie miejsce, przegrywając wszystkie trzy mecze, najwyraźniej dochodzą powoli do formy. Po sobotniej wygranej ze Sportino, we wtorek pokonali w niezwykle prestiżowym meczu Anwil Włocławek (68:65).