Rzucający Energi Czarnych po raz kolejny katem Rosy

- "Otworzyliśmy" Mantasa Cesnauskisa, a on trafił wiele ważnych rzutów - podkreślił po drugim meczu o brąz z Energą Czarnymi trener Rosy, Wojciech Kamiński.

Po zwycięstwie w Słupsku Rosa znajdowała się w bardzo korzystnej sytuacji i w niedzielę, przed własną publicznością, mogła postawić kropkę nad "i". Po fantastycznej pierwszej kwarcie gospodarze spuścili jednak z tonu, co błyskawicznie wykorzystali rywale. Nie tylko zniwelowali stratę, ale przed zejściem do szatni wyszli na minimalne prowadzenie. Ostatecznie, po bardzo emocjonującej końcówce, wygrali 77:75.
[ad=rectangle]
- Staraliśmy się jak mogliśmy, ale wydaje mi się, że przy tylu stratach i nietrafionych rzutach spod kosza trudno w tak zaciętym meczu myśleć o zwycięstwie - podkreślił na konferencji prasowej Wojciech Kamiński. Jego podopieczni zgubili piłkę aż 17 razy - przy 12 stratach przyjezdnych - oraz trafili zaledwie 13 na 32 próby "za dwa".

- Troszkę szkoda, bo wydaje mi się, że byliśmy w stanie pokusić się o wygraną. Zabrakło trochę "zimnej głowy", wyrachowania, bo te rzuty były naprawdę spod samego kosza, straty naprawdę niepotrzebne - zaznaczył trener radomian.

Radomianie nie potrafili zatrzymać Litwina
Radomianie nie potrafili zatrzymać Litwina

Drugą część gospodarze przegrali 16:33 i to, zdaniem szkoleniowca, okazało się decydujące dla końcowego rezultatu. - W drugiej kwarcie chcieliśmy grać za szybko, w kilka minut goście potrafili zniwelować stratę i uzyskać prowadzenie. Myślę, że to był taki kluczowy moment - przyznał. - Na pewno szkoda, bo fajnie byłoby zakończyć sezon w Radomiu - dodał.

Niezwykle ważną postacią niedzielnego pojedynku był Mantas Cesnauskis. Opiekun Rosy najwyraźniej nie ma szczęścia do tego zawodnika - po raz kolejny okazał się on bowiem katem drużyny z województwa mazowieckiego. - My "otworzyliśmy" Mantasa. Wziął odpowiedzialność na swoje barki i trafił najważniejsze rzuty - zwrócił uwagę Kamiński.

Co, poza niezwykle doświadczonym graczem, zadecydowało o porażce gospodarzy? - Niepotrzebnie były próby podwojenia przy grze jeden na jeden, dwie straty z rzędu, z czego Czarni zdobyli sześć punktów, więc zabrakło trochę spokoju. Czarni dostali trochę energii i od nas szansę, a my takiej przewagi, jak po pierwszej kwarcie, nie byliśmy w stanie zbudować - powiedział trener.

Do trzeciej, decydującej konfrontacji dojdzie w najbliższą środę w hali Gryfia. - Rywalizacja przenosi się do Słupska. Oni pokazali, że są w stanie wygrać w Radomiu, my że w Słupsku. Zobaczymy, kto wyjdzie zwycięsko z tego starcia - zakończył "Kamyk". Początek spotkania o godz. 18:30.

Źródło artykułu: