Po porażce 73:82 przed własną publicznością w środowy wieczór Energa Czarni jechali do Radomia z nożem na gardle. - Przed tym meczem byliśmy w bardzo ciężkiej sytuacji - przegraliśmy u siebie pierwsze spotkanie i zostało nam tylko przyjechać tutaj i walczyć - przyznał na konferencji prasowej po drugim pojedynku w rywalizacji o trzecie miejsce Mantas Cesnauskis.
[ad=rectangle]
Początek niedzielnego starcia również nie ułożył się po myśli słupszczan - pierwszą kwartę przegrali bardzo wyraźnie, bo 14:30. Wydawało się, iż wspierana głośnym dopingiem kibiców Rosa pójdzie "za ciosem" i nie wypuści zaliczki z rąk. Stało się jednak inaczej - kilka rzutów z dystansu w wykonaniu Jarosława Mokrosa i wspomnianego wyżej weterana polskich parkietów pozwoliło zmniejszyć stratę. Czarne Pantery wróciły do gry, a w drugiej połowie ciężar zdobywania punktów wzięli na swoje barki doświadczeni koszykarze.
Podopieczni Donaldasa Kairysa zdawali sobie sprawę z tego, iż czekać ich będzie trudne zadanie. - Wiedzieliśmy, jak mocną drużyną jest Rosa i jak silna czuje się przed własną publicznością. Oglądaliśmy jej mecz ze Stelmetem - podkreślił Cesnauskis.
Po raz kolejny skarcił on rywali z Radomia. Zawody zakończył z 19 zdobytymi punktami na 70-procentowej skuteczności z gry (w tym 5/8 z dystansu) oraz miał dwie zbiórki i asystę.
- Walczyliśmy całym sercem, byliśmy w bardzo trudnej sytuacji po pierwszej kwarcie, ale wyszliśmy z tego. Wszystko się odwróciło, wracamy do Gryfii i tam będziemy próbowali zdobyć brązowy medal - zapowiedział 33-latek. Do decydującego spotkania pomiędzy obiema ekipami dojdzie w środowy wieczór.