Zbigniew Pyszniak: Byliśmy bliscy sprawienia niespodzianki ze Stelmetem

Jezioro Tarnobrzeg wysoko zawiesiło poprzeczkę Stelmetowi Zielona Góra. W ostatnich minutach meczu lepiej spisali się jednak wicemistrzowie Polski, którzy triumfowali 71:65.

W tym artykule dowiesz się o:

Tarnobrzeżanie, choć byli z góry skazywani na porażkę, w sobotę pokazali wielką wolę walki i jeszcze w połowie czwartej kwarty mieli nad Stelmetem Zielona Góra kilka punktów przewagi. - Chciałbym pogratulować zwycięstwa Stelmetowi. Szkoda, że nie udało nam się sprawić niespodzianki, chociaż byliśmy blisko. Mniej więcej graliśmy to, co założyliśmy sobie przed spotkaniem. Mówię o tym, że nie mogliśmy iść ze Stelmetem na przebicie, tylko grać głową i jeszcze raz głową, ze spokojem, starać się o kontrataki. Jeżeli nie, to konsekwentnie grać swoje. W pewnym momencie udało nam się to osiągnąć i szkoda, że ostatecznie jest taki wynik - skomentował Zbigniew Pyszniak.

[ad=rectangle]

Zdaniem trenera Jeziora Tarnobrzeg, kluczową akcją był faul na Russellu Robinsonie w momencie, gdy amerykański rozgrywający oddawał rzut trzypunktowy. Wówczas goście prowadzili 63:56. - Gdyby nie było tego faulu przy rzucie na trzy punty, gdy mieliśmy siedem oczek przewagi, to mogłoby być różnie. Mimo wszystko dziękuję moim zawodnikom za walkę, wypełniali założenia. W końcówce jeszcze niepotrzebnie dwie straty popełnił Morawiec, proste błędy, dwa niecelne rzuty osobiste. Mogło być różnie. Powtarzam jednak ponownie: gdyby nie było tego faulu przy trójce, to Stelmet mógłby się zagotować, a wiemy jak to wtedy wygląda - dodał.

Podopieczni Saso Filipovskiego mieli aż 21 zbiórek więcej od tarnobrzeżan, co także odbiło się na końcowym wyniku. - Faktycznie wysoko przegraliśmy zbiórki. Nawet w końcówce kilka piłek mieliśmy w rękach, a to Patoce, Wysockiemu czy Williamsowi zabrano i Stelmet powtórzył akcję. Szczęście było blisko, ale wygrywa lepszy. Od kilku lat Stelmet nam w miarę leży i widziałem trochę szansy w tym, że zielonogórzanie mogą nas zlekceważyć, a ze swojego doświadczenia wiem jak to potem wychodzi - zakończył Zbigniew Pyszniak.

Źródło artykułu: