- Z szacunkiem podeszliśmy do tego spotkania i rywala, który jest naprawdę markowym zespołem. Po prostu byliśmy lepsi tego dnia. Wypracowywaliśmy dobre pozycje do rzutu i po prostu trafialiśmy. Nic wielkiego. Poza tym w defensywie położyliśmy duży nacisk na rywali w obronie i widać było, że Trefl jest pogubiony - komentuje Jerel Blassingame, rozgrywający Energi Czarnych Słupsk, który po raz kolejny w tym sezonie pokazał klasę. Amerykański playmaker w ciągu 30 minut zdobył 13 punktów, miał dziewięć asyst, pięć zbiórek i trzy przechwyty.
[ad=rectangle]
Zawodnik podkreśla, że chciał w tym meczu udowodnić, że mecz z Asseco Gdynia, który odbył się niecałe dwa tygodnie temu, był wypadkiem przy pracy... Przypomnijmy, że w starciu z Asseco Gdynia gracz na parkiecie spędził 25 minut. W tym czasie Amerykanin zdobył zaledwie cztery punkty (2/7 z gry), miał pięć asyst i tyle samo zbiórek. Blassingame popełnił także pięć przewinień i musiał przedwcześnie opuścić boisko.
- Potrzebowaliśmy tej wygranej, bo cały czas walczymy o tę pierwszą czwórkę. Nie ukrywam, że cały czas w pamięci miałem to spotkanie w Gdyni, które mi kompletnie nie wyszło. Chciałem pokazać, że był to wypadek przy pracy - mówi nam Blassingame, który jest nieco zaskoczony słabą formą Trefla Sopot.
- Nie spodziewałem się tego, że wygramy tak łatwo w Sopocie. Oni mają naprawdę dobrych strzelców, a poza tym świetnie grają z kontrataku. Byliśmy po prostu na to przygotowani. Nie poradzili sobie z presją, którą na nich wywarliśmy - ocenia gracz.
Gospodarze zanotowali zaledwie 25 zbiórek, przy 38 gości (aż 11 na atakowanej tablicy). Zresztą we wszystkich elementach statystycznych Energa Czarni byli lepsi od sopocian. Podopieczni Donaldasa Kairysa świetnie atakowali strefę podkoszową. Mieli aż 61-procentową skuteczność za dwa!
- Kontrolowaliśmy spotkanie od pierwszej do ostatniej minuty. Jeśli chcesz wygrać na wyjeździe, to musisz tak grać. Trener zwracał nam uwagę przed meczem na ten element i to się sprawdziło - zaznacza Blassingame.