Faworytki rozpoczęły starcie od serii 8:0, co mocno podbudowało ich morale. Ku uciesze kibiców prezentowały szybki, zdecydowany atak, który okazał się świetną bronią na defensywę przyjezdnych. Te nie potrafiły powstrzymać liderek spod Wawelu. Za wolno poruszały się pod własnym koszem zostawiając zarazem dużo przestrzeni. Wtedy trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas licząc, że w ten sposób wpłynie na postawę podopiecznych. I rzeczywiście reprymenda przydała się. Aishah Sutherland oraz wprowadzona z ławki Magdalena Kaczmarska swoimi wyczynami nieco podreperowały bilans teamu. Mimo tego wiślaczki zachowały spokój, kontynuując wcześniejsze założenia. Doskonale wiedziały, że to one kontrolują przebieg rywalizacji. Po 10 minutach wygrywały 24:15.
[ad=rectangle]
Dystans byłby pokaźniejszy, jednak przy obronie w polu trzech sekund miejscowe wywierały na rywalkach zbyt małą presję, wobec czego te wykorzystały szansę i zdobyły parę punktów z bliskiej odległości. Opiekun Białej Gwiazdy, Stefan Svitek uczulał zawodniczki, by poprawiły owy mankament. Gdy to nastąpiło, automatycznie Pomarańczowe zostały w tyle. Spośród poszczególnych postaci nieźle radziły sobie Farhiya Abdi i Jantel Lavender, choć amerykańska środkowa akurat w drugiej "ćwiartce" rzadziej umieszczała piłkę w obręczy. Bardzo dobrze spisała się też nominalna rezerwowa Cristina Ouvina, dając dowód kreatywności. CCC opierało poczynania o Nikki Greene, która wykonywała kawał pożytecznej roboty, aczkolwiek nie otrzymywała wymaganego wsparcia od koleżanek. Stąd perspektywa wyrównania stanowiła zbyt trudne zadanie do realizacji. Zwłaszcza, że pierwszą połowę dwoma "trójkami" zwieńczyła Allie Quigley. Wynik brzmiał 41:28.
Węgierka nie odpuszczała także po zmianie stron. Widać, że jej dyspozycja zaczyna osiągać maksymalny poziom. Wtórowała m.in. Courtney Vandersloot. Dzięki temu ciężar odpowiedzialności rozkładał się równomiernie między krakowianki, co przynosiło same korzyści. Niemniej w głównym stopniu ogólny spokój złote medalistki TBLK zawdzięczały tylnej formacji. Podczas trzeciej partii oponent zgromadził zaledwie cztery "oczka". To najlepszy przykład ukazujący bezradność wciąż aktualnego wicemistrza kraju. Stało się zatem praktycznie jasne komu przypadnie triumf. Nic nie wskazywało na nagły zwrot biegu wydarzeń, a małopolska drużyna czuła coraz większą pewność.
W decydującej batalii wedle przypuszczeń Wisła potwierdziła klasę. Zdarzały się oczywiście pojedyncze błędy, ale nie niosły specjalnych konsekwencji, ponieważ momentalnie przychodziła odpowiedź. Zza łuku przymierzyły Cristina Ouvina i wspominana Abdi. Przypomnieć o sobie zdążyła Gintare Petronyte, górując nad innymi wzrostem.
Dla zespołu z Dolnego Śląska osłodą były rzuty Heleny Sverrisdottir. Więcej nie dał rady zdziałać. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodyń. Jednocześnie przeszły do fazy play off bez przegranej.
Wisła Can Pack Kraków - CCC Polkowice 74:47 (24:15, 17:13, 16:4, 17:15)
Wisła Can Pack:
Petronyte 16, Quigley 13, Lavender 12, Abdi 10, Vandersloot 9, Żurowska - Cegielska 8, Ouvina 4, Skobel 2.
CCC: Greene 14, Sverrisdottir 9, Sutherland 6, Majewska 6, Owczarzak 5, Swanier 3