Marcin Gortat po raz kolejny udowodnił światu, że jego dobra dyspozycja na przełomie lutego i marca nie jest dziełem przypadku. Łodzianin w piątek stanął naprzeciwko rewelacyjnego 25-latka, Hassana Whiteside'a i w dużym stopniu ograniczył jego poczynania. Środkowy Miami Heat miał 10 punktów i zaledwie dwie zbiórki, a gospodarze wygrali walkę pod tablicami w stosunku 43-37.
Polak w siedmiu ostatnich pojedynkach zbiera średnio na występ blisko 14 piłek! W każdym z tych spotkań miał przynajmniej 10 zbiórek, a 6 marca skompletował ich 17, wyrównując swoje najlepsze osiągnięcie w sezonie. 31-latek skompletował ponadto 14 punktów, trafiając 7 na 12 oddanych prób z pola, asystę i dwa bloki. Dla łodzianina jest to już 19. double-double w kampanii 2014/2015, a trzecie z rzędu.
Zarówno Gortat, jak i Whiteside ostatnie fragmenty meczu obejrzeli jednak z perspektywy ławki rezerwowych. Amerykanin grał w sumie zaledwie 20 minut, reprezentant biało-czerwonych o 12 minut więcej. - To była po prostu jedna z decyzji trenera. Nie żaden incydent czy coś w tym stylu - uspokajał podkoszowy Heat.
[ad=rectangle]
Szkoleniowiec trzykrotnych mistrzów NBA, Erik Spoelstra zapewniał przed meczem w Verizon Center: - Nie chcemy być tylko tonikiem, dodatkiem do innego zespołu. A później jego podopieczni wyszli na parkiet i Washington Wizards w premierowej odsłonie zaaplikowali im 40 punktów, ustanawiając swoją najwyższą zdobycz podczas jednej kwarty w sezonie.
Miami Heat wcześniej stracili już Chrisa Bosha i Josha McRobertsa, a w piątek musieli sobie radzić dodatkowo bez Dwyane'a Wade'a, Luol Denga oraz Mario Chalmers. Na domiar złego, uraz pleców w trzeciej kwarcie wyeliminował z gry Gorana Dragica. Słoweński rozgrywający do tego czasu zdobył 18 oczek, 5 zbiórek, 7 asyst i był najlepszym graczem swojej drużyny.
Goście do przerwy przegrywali 39:67, a po zmianie stron przewaga drużyny ze stolicy Stanów Zjednoczonych osiągnęła swoje apogeum, 35 punktów. Gdy Washington Wizards prowadzili 83:48, trudno było jeszcze upatrywać szans zdziesiątkowanych Miami Heat.
Wysoki deficyt na drużynę Erika Spoelstry podziałał jednak motywująco, natomiast podopiecznych Randy'ego Wittmana wprawił w letarg i osłupienie. Opiekun 5. drużyny Konferencji Wschodniej nie potrafił tchnąć w swoich graczy nowego życia. Przyjezdnym z Florydy znak do ataku trzema celnymi rzutami zza łuku z rzędu dał natomiast Shabazz Napier. Goście zakończyli trzecią partię serią 13:0, ale nawet wtedy, przewaga Czarodziei wynosiła jeszcze 15 oczek.
To co jeszcze kilka chwil wcześniej wydawało się czystą abstrakcją, mogło zostać urzeczywistnione w samej końcówce meczu. Michael Beasley w czwartej kwarcie zdobył 13 punktów, Heat zniwelowali straty do zaledwie jednego oczka i mieli w swoich rękach piłkę, gdy na zegarze pozostawały ostatnie 22 sekundy!
Decydującą akcję rozegrać miał właśnie Beasley, ale jego poczynania ograniczył wówczas świetnie broniący Nene Hilario. 26-latek podał do Henry'ego Walkera, który płynnie złożył się do rzutu zza łuku, stawiając wszystko na jedną kartę. Piłka zatańczyła na obręczy... ale szczęście tego dnia sprzyjało gospodarzom. Nic z tego. Próba gracza, który niedawno związał się drugim 10-dniowym kontraktem z Heat nie doszła celu, dzięki czemu Wizards uniknęli kompromitacji...
W samej końcówce na linii rzutów wolnych był jeszcze Bradley Beal. Obwodowy trafił tylko raz, ale okazała się to pomyłka bez konsekwencji. Rywalom zabrakło już czasu - zamiast rzucać od razu, Michael Beasley chciał jeszcze wykonać zwód, ale akcję skrzydłowego przerwał odgłos końcowej syreny. Drużyna z Florydy legitymuje się w tym momencie bilansem 27-34 i plasuje na 9. miejscu w Konferencji Wschodniej.
Oprócz Gortata, w szeregach stołecznych dobrze spisywali się Nene i Beal. Brazylijczyk miał 20 punktów (6/12 z gry), a 17 oczek (6/11 z gry) dorzucił 21-letni strzelec. Najbardziej koleżeńskim graczem okazał się z kolei John Wall, który rozdał 12 kluczowych podań. Wizards pokonali Heat po raz drugi w trwających rozgrywkach, notując 35. zwycięstwo, ale dopiero drugie w dziewięciu ostatnich meczach.
Wynik:
Washington Wizards - Miami Heat 99:97 (40:18, 27:21, 21:34, 11:24)
(Nene 20, Beal 17, Gortat 14 - Dragic 18, Napier 16, Beasley 13)