Wojciech Kamiński: Ta akcja mi się przyśniła...

- Ta akcja z rzutem Damiana Jeszke mi się przyśniła - przyznał po meczu z Energą Czarnymi Słupsk Wojciech Kamiński, opiekun Rosy Radom. Jego zespół po dogrywce wygrał 78:71.

W trzeciej kwarcie Energa Czarni Słupsk prowadzili z Rosą Radom już 48:34 i wydawało, że zespół Donaldasa Kairysa spokojnie będzie kontrolował wydarzenia na parkiecie do samego końca. Tak też się jednak nie stało, ponieważ radomianie włączyli drugi bieg i zaczęli odrabiać straty.

[ad=rectangle]

- Nie szło nam kompletnie w trzeciej kwarcie. W pewnym momencie wydawało się, że jest już pozamiatane, ale cały czas nawoływałem, żeby zawodnicy przyspieszyli. My w takiej "spacerowanej" koszykówce nie czujemy się najlepiej. Gdzie jest trochę tego szaleństwa, to od razu nam idzie lepiej - przyznaje Wojciech Kamiński, opiekun Rosy Radom.

W końcówce po rzucie Michała Nowakowskiego słupszczanie prowadzili trzema punktami i Rosa miała kilkanaście sekund na wyprowadzenie skutecznej akcji. Pierwsza próba się nie udała, bo Danny Gibson przestrzelił za trzy, ale pod koszem sprytem wykazał się Damian Jeszke. - W pierwszej akcji mieliśmy grać za dwa i później faulować. Później było już jednak za mało czasu, aby grać za dwa i dlatego zdecydowaliśmy się rzut za trzy - podkreśla Kamiński, który na kolejnym czasie rozrysował inną akcję. Tę skutecznie wykończył Jeszke, który okazał się bohaterem meczu.

- Ta ostatnia akcja była ustawiona na Damiana Jeszke. Powiedziałem zawodnikom po meczu, że ta akcja mi się przyśniła. Muszę powiedzieć, że kiedyś podobne rozwiązanie stosował Karlis Muiznieks, który pracował w Treflu Sopot. Wówczas Łukasz Koszarek trafił trójkę ze Stelmetem. Mi się śniło, że jak będę miał podobny mecz, to zagramy taką samą akcję. No i się stało... - mówi Kamiński.

- Każdy teraz będzie musiał uważać na nasz zespół, ponieważ wszyscy zawodnicy są u nas groźni na dystansie - komentuje opiekun Rosy Radom.

Źródło artykułu: