Znakomity występ Wisły Can Pack w Eurolidze. Play off coraz bliżej

Wisła zwyciężyła bardzo ważny dla siebie pojedynek z USK Praga. Właściwie przez pełne 40 minut prezentowała równy poziom, a największe gratulacje zebrał duet Allie Quigley - Jantel Lavender.

Dla wiślaczek to spotkanie było najważniejszym jeśli chodzi o obecną edycję Euroligi. Ewentualna porażka praktycznie pozbawiała szans na awans do fazy play off. Zawodniczki od początku chciały narzucić szybkie tempo i odskoczyć rywalkom, lecz te odnalazły się w takich realiach. Głównie za sprawą doświadczonej rozgrywającej, Lai Palau. Hiszpanka doskonale obsługiwała podaniami koleżanki, a te jedynie wykańczały akcje.
[ad=rectangle]
Mimo tego krakowianki nie rezygnowały. Allie Quigley oraz Farhiya Abdi odpowiadały trafieniami z dystansu, dzięki czemu wynik oscylował wokół remisu. Kiedy spod kosza przymierzyła Gintare Petronyte Biała Gwiazda objęła prowadzenie 16:15. To najlepiej pokazywało, że mistrzynie Polski są w stanie zwyciężyć i zrewanżować się za niefortunną wpadkę w stolicy Czech, która miała miejsce podczas poprzedniej rundy. Sporo pomogła twarda defensywa. Profity pojawiły się od razu. Kibice tylko zaciskali kciuki, by ten poziom nie spadł.

W drugiej kwarcie obserwowano mnóstwo fizycznej walki. To spowodowało, że częściej faulowano. Do niesportowych zagrań uciekały się szczególnie przyjezdne. Wisła umiała wykorzystać tę okoliczność. Na linii rzutów osobistych stawała bowiem wspominana Quigley. Posiadająca węgierski paszport obwodowa raczej nie myliła się i systematycznie zwiększała przewagę swojego teamu. Przypomniała o sobie wprowadzona z ławki Magdalena Ziętara, która niedawno zamieniła Good Angels Koszyce na klub spod Wawelu. 22-latka sprawdziła się przy kontrach, jako pierwsza dobiegając w okolice tablicy oponenta.

Gdy pod koniec połowy brzemię odpowiedzialności wzięła Jantel Lavender sytuacja zrobiła się pozytywna dla złotego medalisty TBLK. Wygrywał 45:32, ta zaliczka dawała poczucie bezpieczeństwa.

Amerykańska środkowa znakomicie spisała się także po zmianie stron. Najpierw znajdowała dla siebie kawałek wolnej przestrzeni, by za chwilę umieszczać piłkę w obręczy. Tej sztuki dokonała trzykrotnie. Najbardziej cieszyło, że małopolska ekipa mogła liczyć na kilka postaci jednocześnie. Dlatego nawet jeżeli obrona USK skrupulatniej obstawiała wybrane koszykarki, inne pozostawały poza. kryciem Najwięcej pożytecznej pracy wykonywała bez wątpienia Quigley. Momentami pełniła rolę playmakera.

Prażanki nadal nie potrafiły specjalnie zaskoczyć Białej Gwiazdy. Zwykle ich pomysły kończyły się fiaskiem, zatem ekstraklasowy czempion dostawał pole do popisu. Nie pomagała również rotacja składem. Opiekun gości szukała różnych możliwości osiągnięcia celu, aczkolwiek w praktyce zaledwie skromny procent z nich był realizowany.

Na domiar szczęścia finisz trzeciej "ćwiartki" efektownie przypieczętowała Cristina Ouvina i rezultat brzmiał 65:48. Upragniony sukces nadchodził.

W decydującej batalii nie wydarzyło się nic, co odwróciłoby losy rywalizacji. Gospodynie zachowały należytą koncentrację. Zdarzały się fakt faktem drobne pomyłki, jednak o małym ciężarze gatunkowym. Tego wieczoru cała maszyna funkcjonowała nader poprawnie.

Tym samym promocja do kolejnej rundy jest absolutnie w zasięgu.

Wisła Can Pack Kraków - USK Praga 86:72 (21:19, 24:13, 20:16, 21:24)

Wisła Can Pack: Lavender 24, Quigley 20, Abdi 13, Petronyte 13, Vandersloot 12, Ouvina 2, Ziętara 2.

USK: Robinson 12, Palau 11, Hanusova 11, Vaughn 11, Petrović 10, Viteckova 6, Elhotova 5, Burgrova 4, Vesela 2.

Źródło artykułu: