Mądra, zespołowa gra Czarnych w ataku, w której znakomicie odnajdywał się Jerel Blassingame (9 asyst), mniej błędów własnych, skuteczna postawa na dystansie, ale też fatalne decyzje radomian w licznych kontratakach - to głównie te czynniki zadecydowały o losach potyczki pomiędzy Rosą i Energą Czarnymi.
Niedzielny pojedynek nieco lepiej otworzyli goście, którzy imponowali przede wszystkim wspomnianą skutecznością z obwodu. Do rzutów zza łuku zmuszała ich przede wszystkim obrona strefowa, którą zastosowali gospodarze. Do pewnego momentu jednak Czarni nic sobie z tego nie robili i konsekwentnie punktowali rywala. Podopieczni trenera Wojciecha Kamińskiego, choć w porę się przebudzili, to jednak właściwie przez całą pierwszą połowę musieli gonić wynik. Po części wynikało to ze słabej postawy lidera Rosy - Johna Turka, który kiedy tylko pojawiał się na parkiecie, popełniał błąd za błędem.
[ad=rectangle]
W pierwszej połowie, podobnie zresztą jak i w całym spotkaniu, oba zespoły często wymieniały ciosy zza linii rzutów za trzy punkty. Skutecznie w tym elemencie prezentowali się Łukasz Majewski po stronie Rosy oraz Michał Nowakowski i Karol Gruszecki wśród Czarnych. Mimo że obie drużyny stawiały też mocny nacisk na defensywę, to jednak w lepszych nastrojach do szatni mogli udać się słupszczanie, którzy po 20 minutach mieli 7 "oczek" przewagi.
Tuż po przerwie trener Kamiński miał jeszcze większy ból głowy, bo przewaga słupszczan wzrosła do 11, a po 7 minutach gry, nawet do 14 punktów! To było najwyższe prowadzenie gości w tym spotkaniu. Rosa mogła jednak jeszcze w tym fragmencie zmniejszyć straty, a może nawet dopaść rywala, ale popełniała zbyt wiele prostych błędów przy wyprowadzaniu szybkich ataków. Dopiero w samej końcówce trzeciej odsłony impuls do walki dał miejscowym Michał Sokołowski i wynik nadal pozostawał sprawą otwartą (55:62).
Rosa była na fali, ale to goście nadal mieli po swojej stronie komfort psychiczny w postaci kilku punktów przewagi. A kiedy po 4 minutach gry i trafieniu z dystansu Kyle'a Shiloha ta wzrosła do dziewięciu "oczek", zwycięstwo Czarni mieli właściwie na wyciągnięcie ręki. Swojej szansy zespół Mirosława Lisztwana nie zmarnował, choć gospodarze do samego końca robili wszystko, by Radom nadal był twierdzą nie do zdobycia. Tym razem jednak musieli obejść się smakiem zwycięstwa.
Po tym spotkaniu radomianie legitymują się bilansem 9-5 i zajmują 5. miejsce w ligowej tabeli. Z kolei Czarni mają na koncie osiem zwycięstw i sześć porażek (7. lokata).
Rosa Radom - Energa Czarni Słupsk 78:87 (20:20, 17:24, 18:18, 23:25)
Rosa:
Majewski 21, Gibson 16, Mirković 16, Zalewski 5, Łączyński 5, Sokołowski 5, Witka 4, Turek 3, Adams 2, Jeszke 1, Szymkiewicz.
Energa Czarni: Gruszecki 23, Trajkovski 17, Shiloh 12, Nowakowski 9, Eziukwu 9, Mokros 8, Blassingame 4, Borowski 3, Śnieg 2.