- Wiedzieliśmy, że czeka nas bardzo trudny mecz. Z dwóch powodów. Przede wszystkim na wyjeździe nie było łatwo. Doszedł też bardzo dobrze dysponowany Marcin Wróbel. Druga połowa była bardzo nerwowa, gdyż powrót Jurka jeszcze nie był stuprocentowy. Mieliśmy także sporo przewinień. Praktycznie po dwóch minutach oni mogli zdobywać punkty z rzutów osobistych. Cieszę się, że to wygraliśmy, bo takie mecze na styku dodają pewności drużynie - powiedział trener Aleksander Krutikow. Jego zespół wygrał 79:74, lecz nie uniknął huśtawki nastrojów.
[ad=rectangle]
Spójnia odniosła ósme zwycięstwo w sezonie. Do gry powrócił wspomniany przez szkoleniowca Jerzy Koszuta. Stargardzki zespół czeka jeszcze na dwóch koszykarzy: Arkadiusza Soczewskiego i Kacpra Kasprzaka. Nic nie wskazuje jednak, by przed 15 stycznia, gdy zakończy się możliwość dokonywania transferów do ekipy z Pomorza Zachodniego przybył jakiś nowy zawodnik. Jeżeli stargardzianie będą występowali w najsilniejszym składzie to już w pierwszej części sezonu pokazali, że są groźni dla każdego. - Nie potrzebuję wzmocnień, bo mam niesamowity potencjał w tych chłopakach. Prowadząc osiemnastoma punktami, następnie przegrywając pięcioma a później wygrywają prawie dziesięcioma - stwierdził Aleksander Krutikow.
Kolejny mecz z Astorią Bydgoszcz Spójnia rozegra we wtorek, 13 stycznia. Jak stargardzianie spożytkują ten czas i dłuższą niż zwykle przerwę od gry? - Będziemy pracować dwa razy dziennie. Chcemy, żeby Arek wrócił do drużyny. Myślę, że on będzie naszym atutem w meczu wyjazdowym. Dobrze akurat, że jest ten okres dziesięciodniowej pracy. Myślę, że nam się to przyda - ocenił trener Spójni.