Widzew zmiażdżony pod Wawelem - relacja z meczu Wisła Can Pack Kraków - Widzew Łódź

Łodzianki w stolicy Małopolski tylko na początku prowadziły wyrównaną rywalizację. Potem przyszła druga kwarta przegrana… 17:0! Ostatecznie przyjezdne zostały doszczętnie rozbite.

Pierwotnie nic nie zapowiadało takiego pogromu. Miejscowe dość powoli wchodziły do konfrontacji i po paru minutach przeciwniczki objęły nawet prowadzenie. Pomogły aktywne od startu Arina Bilotserkivska oraz Sarah Boothe. Generalnie podopieczne Adama Ziemińskiego wykazywały duży zapał, ewidentnie chcąc przynajmniej spróbować zaskoczyć renomowanego oponenta. Ten odpowiedział jeszcze przed nadejściem kolejnej partii. Sygnał, że należy przyspieszyć dały Allie Quigley, a także Courtney Vandersloot. Gdy za trzy przymierzyła Cristina Ouvina wynik brzmiał 22:18.
[ad=rectangle]
Wtedy ekipa gości zupełnie stanęła. Non stop traciła punkty, kompletnie nie potrafiąc przełamać złej passy. Poszczególne zawodniczki oddawały co prawda rzuty, lecz zazwyczaj obijały one tylko obręcz. A krakowianki błyskawicznie powiększały dystans. Sporo pożytecznej roboty wykonywała Farhiya Abdi, która akurat podczas obecnego sezonu spisuje się nieco chimerycznie. Pod koszem natomiast warunki wzrostowe wykorzystywała Gintare Petronyte. Obie wręcz górowały nad rywalkami, dobitnie uwypuklając ich braki.

Okazało się, że w tej połowie Widzew nie dołożył choćby "oczka". Popełnił zaś masę błędów, które de facto przekreśliły wszelkie szanse na wywiezienie w miarę przyzwoitego rezultatu. Długą przerwę drużyna spędziła przegrywając 39:18.

Krakowianki udanie rozpoczęły Nowy Rok. Teraz pora zmierzyć się z Good Angels Koszyce
Krakowianki udanie rozpoczęły Nowy Rok. Teraz pora zmierzyć się z Good Angels Koszyce

Następne odsłony wcale nie przyniosły lepszego scenariusza. W łódzkim teamie panowała indolencja. Wspominana Boothe symbolicznie przerwała fatalny fragment, aczkolwiek wśród koszykarek trudno było dostrzec wiarę we własne możliwości.

Biała Gwiazda ciężar odpowiedzialności tym razem postanowiła oprzeć o Jantel Lavender. Amerykańska podkoszowa tradycyjnie nie myliła się. Dalej całkiem poprawną skuteczność notowała Abdi. To sprawiło, że decydująca batalia stanowiła jedynie formalność i niewiadomą pozostawały rozmiary triumfu krajowego czempiona.

W niej faworytki publiczności poczynały sobie znacznie swobodniej. Sztab szkoleniowy pozwolił zagrać również zmienniczkom, żeby zaliczyły chociaż parę chwil rywalizacji. Przypomnieć o sobie zdążyła Cristina Ouvina, dokładając od siebie parę "groszy". Podobnie Justyna Żurowska.

Widzewianki minimalnie podreperowały bilans, jednak o tym dniu raczej wolą zapomnieć. Finalnie poległy aż 40:92.

Wisła Can Pack Kraków - Widzew Łódź 92:40 (22:18, 17:0, 23:4, 30:18)

Wisła: Abdi 17, Lavender 17, Petronyte 14, Quigley 12, Żurowska-Cegielska 10, Vandersloot 9, Ouvina 7, Skobel 5, Ostasiewicz 1, Kaczmarczyk 0.

Widzew: Bilotserkivska 10, Boothe 6, Schmidt 6, Okoye 5, Zapart 5, Kenig 2, Okonek 2, Paranowska 2, Niedzielska 2, Płócienniczak 0.

Źródło artykułu: