Radomianie z bilansem 8-3 zajmują obecnie czwarte miejsce w tabeli Tauron Basket Ligi. W niedzielę zagrali szybko i skutecznie. Trafiali na poziomie 59 proc. z gry i ponad połowę rzutów trzypunktowych. To zresztą ich największa broń, gdyż jedynie AZS Koszalin ma lepszą skuteczność w tym elemencie. Równy, wysoki poziom przez cały mecz zaowocował ponad 20-punktowymi zdobyczami w każdej kwarcie i pewnym zwycięstwem nad beniaminkiem. - Pokazaliśmy, że nawet bez swojego kapitana, jednego z najlepszych strzelców obwodowych w lidze jesteśmy w stanie grać pod koszem i na zewnątrz. Myślę, że udowodniliśmy, że czwarta, piąta lokata, którą zajmujemy na tą chwilę, nam się należy - podkreślił Kamil Łączyński.
[ad=rectangle]
Jego zespół najtrudniejsze chwile przeżywał w pierwszej kwarcie, gdy gospodarze odskoczyli na sześć punktów. - Spodziewaliśmy się, że będzie dość trudne spotkanie ze względu na to, że gospodarze są groźni w swojej hali. Mamy trochę mniejszą salę u siebie w Radomiu i wiedzieliśmy, że będzie nam się tutaj trudniej grało. To pokazała pierwsza kwarta, w której straciliśmy 29 punktów - stwierdził rozgrywający Rosy.
Kolejne odsłony potwierdziły, że do Szczecina przyjechała jedna z najlepszych drużyn w Polsce. King Wilki Morskie miały spore kłopoty ze sforsowaniem obrony rywali i dopiero w czwartej kwarcie mecz ponownie się wyrównał, lecz już przy różnicy dającej przyjezdnym komfortową sytuację. - Poprawiliśmy obronę. Przełom pierwszej i drugiej kwarty oraz cała trzecia kwarta super zagrana w ataku i w obronie. To pozwoliło nam wygrać - dodał Łączyński.
Z czego wynikał słabszy początek drużyny z Mazowsza, zwłaszcza w defensywie? Czy gospodarze zaskoczyli faworyta niedzielnego pojedynku? - Wiedzieliśmy, że jest to drużyna, która ma większy potencjał niż aktualnie na to wskazuje tabela. Spodziewaliśmy się twardej gry, mocnej walki i tego, że będą trafiać u siebie. Niczym nas nie zaskoczyli, tylko musieliśmy poprawić pewne elementy w naszej grze i to przyniosło skutek - wyjaśnił reprezentant Polski.
Goście nie mieli przed tym meczem najłatwiejszego zadania, gdyż w składzie beniaminka dość często następują korekty. O tej najnowszej, czyli zakontraktowaniu Killiana Larsona poinformowano dopiero w sobotę wieczorem. - Dobry skauting Marka Łukomskiego - drugiego trenera - i Wojciecha Kamińskiego - pierwszego trenera. Znaliśmy mocne i słabe strony każdego zawodnika. Myślę, że trenerzy dobrze nas taktycznie przygotowali, a my zrealizowaliśmy ich założenia. W całej lidze pojawiają się nowi zawodnicy. To nie są anonimowi koszykarze. W Internecie można szybko sprawdzić, kto, gdzie i jak grał - powiedział Kamil Łączyński.