- Gratulacje dla moich koszykarzy, którzy wierzyli w zwycięstwo pomimo tego, że w pierwszej połowie gra nie układała się po naszej myśli. Gratulacje również dla kibiców, którzy zauważyli, że choć zawodnikom nie idzie od początku meczu, to jednak walczą, nie poddają się i są zaangażowani do samego końca. Fani wsparli nas bardzo mocno i dzięki nim również mamy to pierwsze zwycięstwo w domu - powiedział tuż po wygranej nad Energą Czarnymi Słupsk trener Anwilu Włocławek, Predrag Krunić.
[ad=rectangle]
Włocławianie mieli bardzo dużo problemów z grą pick and roll rywali w pierwszej połowie, a dodatkowo - pozwolili rywalom zdominować się pod tablicami (16:24 w zbiórkach dla Energi Czarnych po dwóch kwartach).
- Defensywnie pierwsza połowa była bardzo słaba. Pozwoliliśmy słupskiej drużynie zdobyć zbyt wiele punktów i zbyt wiele z tych, które zdobyli, było z łatwych pozycji. Na szczęście po przerwie zawodnicy dobrze zareagowali i wzięli sobie do serca to, że najpierw muszą zacząć grać lepiej w obronie, potem skuteczniej walczyć na zbiórce i wtedy atak przyjdzie sam. I tak też się stało - komentował bośniacki szkoleniowiec.
Kto przechodził obok szatni Anwilu w przerwie meczu, ten mógł usłyszeć krzyki miotane przez trenera w kierunku całego zespołu. Efekt? Włocławianie zagrali w drugiej połowie kapitalnie w defensywie i przez 19 minut pozwolili zdobyć graczom Energi Czarnych tylko 18 punktów - od stanu 34:44 do przerwy do 71:62 na minutę przed końcem meczu.
Bohaterem spotkania okazał się Andrea Crosariol, który zdobył 20 punktów, a trener Krunić zaskoczył opiekuna słupszczan, Dejana Mijatovicia tym, że obok włoskiego centra występował, jako silny skrzydłowy, Seid Hajrić.
- Być może to była niespodzianka dla rywali i sądzę, że raczej się tego nie spodziewali. W ostatnim czasie mieliśmy sporo okazji, po tym jak Seid doszedł do siebie po kontuzji, by przetestować nowe ustawienia i warianty gry i jak okazało - zdało to egzamin. Gra na dwie wieże, Seida i Andreę jednocześnie, na pewno miała duży wpływ na losy meczu - stwierdził trener Anwilu.
Sam szkoleniowiec reagował bardzo emocjonalnie przy linii końcowej. Biegał wzdłuż parkietu, raz po raz przekraczając dozwoloną strefę dla szkoleniowców. Machał rękoma, krzyczał do swoich zawodników oraz rywali i imitował defensywę. Słowem - żył z zespołem tak mocno, że na konferencji prasowej padło pytanie o to czy z... ciśnieniem krwi trenera jest wszystko w porządku.
- Musimy szanować swoją pracę i zawodnicy muszą o tym pamiętać. Pracowaliśmy ciężko cały tydzień na treningach i nie może być tak, że teraz nie wykorzystujemy tego w meczach. Musiałem o tym przypomnieć moim graczom, właśnie poprzez moje ekspresyjne zachowanie. Drużyna potrzebowała moich emocji, dlatego reagowałem tak emocjonalnie. Ale przecież chodziło o to, żeby w końcu wygrać w domu! A ciśnienie krwi mam w porządku - zakończył z uśmiechem Krunić.