Paweł Kikowski: To był jeden z tych meczów, które trzeba wygrywać

Jeden z liderów Wilków Morskich nie zagrał w Tarnobrzegu na miarę swoich możliwości. - Daliśmy im się dobrze poczuć. Trafiali takie rzuty, których normalnie by nie trafili - mówi Kikowski.

Wydawało się, że King Wilki Morskie Szczecin są na najlepszej drodze do odnoszenia zwycięstw. Gracze Krzysztofa Koziorowicza mimo problemów z defensywą w większości meczów przegrywali dopiero w końcówkach. Inaczej było w Tarnobrzegu, gdzie Jeziorowcy zwłaszcza po przerwie nadspodziewanie łatwo zdominowali gości i wygrali w pełni zasłużenie 95:85. - To był jeden z tych meczów, które trzeba wygrywać. Prowadziliśmy w pierwszej połowie dość znacząco, ale zamiast grać dalej agresywnie i budować przewagę, to daliśmy się dobrze poczuć przeciwnikowi i to wykorzystali - mówi zawodnik Wilków Morskich, Paweł Kikowski.

[ad=rectangle]

O ile początek sezonu jasno pokazywał, że Jezioro Tarnobrzeg może być dostarczycielem punktów, to ostatnie kilkanaście dni zupełnie odmieniły sytuację. - Na pewno na początku nie grali dobrze. Teraz może troszkę lepiej się poznali i złapali formę. Rozegrali dobre spotkanie z Asseco i w meczu z nami dalej byli pewni siebie - przyznaje gracz Wilków Morskich.

W trzeciej i czwartej kwarcie zespół Zbigniewa Pyszniaka zdobył aż 59 oczek, co najlepiej pokazuje, jak wyglądała gra w obronie beniaminka ze Szczecina. - Atak dalej nie jest problemem, bo rzuciliśmy 85 oczek. Straciliśmy jednak za dużo i tu jest ten problem, będziemy na pewno nad tym pracować. Będziemy się na tym skupiać w najbliższych dniach i przede wszystkim defensywa jest to poprawy. Nie ma co narzekać na to, że atak jest słaby. Wiadomo, że chciałoby się wszystkie rzuty trafiać i mieć super skuteczność, ale tak nigdy nie jest. Podstawa to obrona, bo nawet jak się nie trafia to grając w niej dobrze i tak można wygrywać - dodaje Kikowski.

Paweł Kikowski trafił w Tarnobrzegu zaledwie 5/13 rzutów z gry
Paweł Kikowski trafił w Tarnobrzegu zaledwie 5/13 rzutów z gry

Od początku sezonu w ekipie ze Szczecina wiele się dzieje. Liczne zmiany w składzie i  kłopoty zdrowotne z pewnością wprowadziły wiele zbędnego zamieszania. - Zmiany to jest temat rzeka i można o tym gadać godzinami, że to działa tak, czy siak. Przede wszystkim trzeba spojrzeć na siebie i bardziej walczyć. Najwyraźniej w tym meczu to Jezioro bardziej to robiło. Daliśmy im się dobrze poczuć. Trafiali takie rzuty, których normalnie by nie trafili - nie ukrywa były koszykarz Śląska Wrocław.

Co ciekawe katem drużyny Pawła Kikowskiego był zawodnik, z którym jeszcze kilka miesięcy temu rywalizował o miejsce w składzie wrocławian. Dominique Johnson zaprezentował się znakomicie i zwłaszcza w trzeciej kwarcie niemal w pojedynkę wyprowadził Jezioro na prowadzenie. - Dominique Johnson w drugiej części gry można powiedzieć złapał psalm mocy i się zrobiło gorąco. Mieliśmy jeszcze szansę by doprowadzić do remisu i wygrać, jednak zabrakło tych kilku zatrzymań w obronie i nie udało się. Jezioro wygrało, nie poddali się i walczyli do końca. Zasłużyli na zwycięstwo i brawa dla nich - kończy jeden z liderów Wilków Morskich.

Źródło artykułu: