Lider pozostał nietknięty - relacja z meczu Wisła Can Pack Kraków - Ślęza Wrocław

Biała Gwiazda wedle oczekiwań odprawiła kolejnego ligowego rywala chociaż do przerwy wcale nie szło jej łatwo. Dopiero potem wyraźniej odskoczyła. Najwięcej punktów uzyskał duet Lavender - Quigley.

Krakowianki początkowo grały bez większego animuszu. Dość prosto dawały się zaskoczyć pod własnym koszem, a dodatkowo mizernie wyglądała ofensywa. Aktywna była Gintare Petronyte, aczkolwiek Litwinka nie trafiała do kosza. To zadanie świetnie wypełniała za to Jhasmin Player, liderka Ślęzy. Amerykanka potwierdziła, że na parkiecie czuje się bardzo swobodnie, dzięki czemu jej drużyna przez pewien czas prowadziła. Wiele odmieniło wejście Jantel Lavender. Nominalnie podstawowa środkowa Wisły w przeciągu chwili uzyskała 10 punktów i na czele znalazły się gospodynie. Pierwszą kwartę wygrały one 21:17.
[ad=rectangle]
Niemniej nie poszły specjalnie za ciosem. Podopieczne Radosława Czerniaka forowały swój fizyczny, niekiedy agresywny styl co przynosiło profity. Nawet jeżeli pudłowały umiały zebrać piłkę i ponowić akcję. To doprowadziło do złości trenera Stefana Svitka. Słowak wziął czas, by dosadnie zwrócić uwagę zawodniczkom. Od tego momentu rzeczywiście poczynały sobie z większą zawziętością, tyle że nie odskoczyły przeciwniczkom. Agnieszka Śnieżek czy wspominana Player wciąż przysparzały kłopotów defensorkom spod Wawelu wobec czego po kwarcie numer dwa wynik brzmiał 41:36. Małopolski zespół nie czuł się z pewnością usatysfakcjonowany.

Po zmianie stron wiślaczki niby kontrolowały sytuację aczkolwiek trudno było mówić o ideale. Najskuteczniejszą Lavender odciążyły nieco Courtney Vandersloot i Allie Quigley. Wśród koszykarek z Dolnego Śląska całkiem pozytywnie prezentowała się Dorota Mistygacz, przymierzając zza łuku. Nadal sporo pożytecznej roboty wykonała Pawlak, chcąc przy okazji dobrze wypaść przed doskonale znaną sobie publicznością. Jednak beniaminek powoli zostawał w tyle. Mnóstwo energii poświęcił dotychczasowym odsłonom, a przecież szkoleniowiec dość oszczędnie rotował składem zatem zmęczenie dało o sobie znać.

Stąd w decydującej batalii wszelkie nadzieje niżej notowanego klubu legły w gruzach. Limit fauli przekroczyły Śnieżek i Barbara Głocka. Faworytki publiczności zaś konsekwentnie realizowały plan, uzyskując upragniony efekt. W końcowych minutach kwestię triumfu należało uznać za rozstrzygniętą.

Wisła Can Pack Kraków - Ślęza Wrocław 83:64 (21:17, 20:19, 20:15, 22:13)
Wisła Can Pack:

Lavender 20, Quigley 16, Vandersloot 11, Skobel 10, Petronyte 10, Żurowska Cegielska 7, Abdi 4, Kaczmarczyk 4, Ouvina 1.

Ślęza: Player 24, Brown 10, Mistygacz 8, Pawlak 7, Śnieżek 7, Bandyk 4, Czarnecka 4.

Źródło artykułu: