Wojciech Kamiński: Nie jest łatwo rozdać dwanaście asyst

- Dla nas był to ciężki mecz, bo wiedzieliśmy, że Anwil walczy o życie - podkreślił po zakończeniu sobotniego spotkania trzeciej kolejki szkoleniowiec Rosy, który chwalił rozgrywających.

W sobotni wieczór, w swoim trzecim meczu w bieżącym sezonie Tauron Basket Ligi, Rosa odniosła drugie zwycięstwo. Na zupełnie innym biegunie znajduje się natomiast Anwil Włocławek, który nie zaznał jeszcze smaku wygranej i z trzema porażkami zajmuje czternaste miejsce w tabeli. Pocieszające dla podopiecznych Mariusza Niedbalskiego może być to, że przegrali mniejszą różnicą niż w dwóch wcześniejszych pojedynkach, z beniaminkiem z Torunia i Asseco Gdynia.
[ad=rectangle]
- Przede wszystkim gratulacje dla drużyny Anwilu, bo zagrała najlepszy mecz z tych trzech w tym sezonie - przyznał Wojciech Kamiński. - Razem z trenerem Niedbalskim dobrze przygotowała się do tego pojedynku. Trafiała wyśmienicie za trzy punkty, Eitutavicius pięć na pięć w tym elemencie, kilka rzutów w ostatnich sekundach w pierwszej połowie - przypomniał szkoleniowiec. - Myślę, że one bardzo przyczyniły się do tego, że rywal był cały czas w grze - nie miał wątpliwości.

Czwarta ekipa poprzednich rozgrywek przystąpiła do sobotniego spotkania po bardzo dotkliwej porażce w Toruniu. - Dla nas był to bardzo ciężki mecz, i gatunkowo, i także z tego względu, że wiedzieliśmy, że Anwil walczy o życie - podkreślił opiekun. - Przy wyniku plus szesnaście za bardzo się rozluźniliśmy. Gratuluję mojej drużynie, moim zawodnikom dobrej postawy i zwycięstwa, bo na pewno ten mecz nie był łatwy - zaznaczył.

Kamiński i jego drużyna po raz drugi mogli cieszyć się z wygranej
Kamiński i jego drużyna po raz drugi mogli cieszyć się z wygranej

Radomianie kolejny raz byli gorsi od przeciwnika w statystyce zbiórek. - Jeżeli rywale zebrali więcej piłek, to gdzieś te błędy zostały popełnione, ale nie jestem w stanie powiedzieć, kto i kiedy dokładnie je popełnił. To wyraźny sygnał, że trzeba nad tym elementem pracować - stwierdził "Kamyk".

Z kapitalnej strony zaprezentowali się dwaj kreatorzy gry Rosy. Kamil Łączyński imponował podaniami otwierającymi drogę do kosza, natomiast Danny Gibson okazał się najlepszym strzelcem nie tylko zespołu, ale i całego spotkania, zdobywając 20 punktów. - Kamil skoncentrował się na rozgrywaniu, chociaż ta jego "trójka" w czwartej kwarcie była bardzo ważna. Jego rolą jest rozgrywać. Rozdać 12 asyst to nie jest łatwe zadanie i na pewno się z tego cieszymy - powiedział Kamiński.

W takiej sytuacji Amerykanin mógł skoncentrować się na rzucaniu do kosza. - Danny wykorzystał swoje szanse i zagrał tak, jak od niego oczekujemy. Zdobył 20 punktów na bardzo dobrej skuteczności - chwalił podopiecznego trener. - Takiej gry tych zawodników brakowało w Toruniu. Jeśli dalej będą tak grać, to będą się nawzajem uzupełniali, a potencjał w innych zawodnikach jest ogromny - zapewnił.

Jednocześnie trochę słabiej spisali się Michał Sokołowski i Łukasz Majewski. Pierwszy z nich zaliczył kolejny kiepski występ. Niemniej jednak, Kamiński zauważył pozytywy w postawie tych koszykarzy. - Michał i Łukasz walczyli w obronie, natomiast w ataku mieli problem. W całym sezonie będzie jeszcze kilka meczów, w których jeden zawodnik zagra lepiej, a drugi go wesprze - zakończył opiekun.

Źródło artykułu: