NBA, zawsze patrząca globalnie, chce wykorzystać rosnące zainteresowanie koszykówką w Europie. Niedawno w Paryżu odbyły się dwa mecze pomiędzy San Antonio Spurs a Indiana Pacers, które przyciągnęły tłumy kibiców pragnących zobaczyć gwiazdy takie jak Victor Wembanyama czy Tyrese Haliburton. Sukces tych spotkań pokazał, że produkt NBA cieszy się dużym zainteresowaniem na naszym kontynencie.
Geograficzna odległość sprawia jednak, że posiadanie europejskiej drużyny grającej regularnie w USA jest nierealne. Dlatego najpoważniejszą opcją jest stworzenie ligi pod egidą NBA i FIBA, które w Europie współpracują.
Mimo że Adam Silver, komisarz NBA, ostatnio w Paryżu tonował te spekulacje, serwis sport.es informuje, że projekt nabiera coraz większego tempa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego
W planach jest utworzenie ligi złożonej z dziesięciu zespołów, finansowanej z nowego kontraktu na prawa transmisyjne NBA, który wejdzie w życie w przyszłym sezonie.
Wśród potencjalnych uczestników wymienia się francuski ASVEL Lyon-Villeurbanne, którego prezesem jest Tony Parker, chętny do współpracy z NBA. Niespodzianką jest Paryż, gdzie zamiast obecnego Paris Basketball liga może nawiązać współpracę z potentatem piłkarskim PSG.
W Anglii zainteresowanie wykazuje Manchester City, a w Niemczech planowane jest utworzenie nowego klubu w Berlinie lub Monachium. Włochy może reprezentować Mediolan. Jak podaje sport.es, z planów wyłączone są kluby z Grecji, Turcji i Serbii.
Największą perełką dla NBA jest jednak Real Madryt. Amerykanie zdają sobie sprawę z potencjału 11-krotnego mistrza Europy, który wyraża wątpliwości co do przedłużenia współpracy z EuroLigą. Jeśli "Królewscy" zdecydują się na ten krok, FC Barcelona mogłaby być kolejnym hiszpańskim klubem włączonym do projektu.
Warto dodać, że Maverick Carter, partner biznesowy LeBrona Jamesa, doradza grupie inwestorów chcących zebrać 5 miliardów dolarów na utworzenie ligi konkurencyjnej wobec NBA. Nowa liga miałaby zespoły męskie i żeńskie, a mecze odbywałyby się w ośmiu miastach na całym świecie w systemie rotacyjnym, podobnym do Formuły 1.