Brown symbolem słabej gry Anwilu

Brandon Brown stał się ofiarą słabej gry Anwilu Włocławek. Czy będzie jedyną? O tym zadecydują najbliższe spotkania. Od reszty drużyny wymaga się, by wzięła na swoje barki odpowiedzialność za wyniki.

Postawa Anwilu Włocławek w dwóch meczach ligowych była zatrważająca. Po porażce w fatalnym stylu z Polskim Cukrem Toruń, w którym drużyna zanotowała aż 18 strat, wydawało się, że drugi tak słaby mecz już się nie przytrafi. I rzeczywiście, słaby się nie przytrafił. Przytrafił się jeszcze słabszy. 58 punktów zdobytych we własnej hali, 3/26 za trzy oraz 19 strat to liczby niedzieli, które świadczą przeciwko wszystkiemu, co próbowano zbudować we Włocławku w ostatnich tygodniach.
[ad=rectangle]
- Na pewno będą wyciągnięte konsekwencje - powiedział na konferencji prasowej trener Mariusz Niedbalski, nie precyzując dokładnie co miał na myśli. W poniedziałek jednak decyzja zapadła. Na wniosek szkoleniowca klub odsunął od drużyny amerykańskiego skrzydłowego Brandona Browna.

Nie jest tajemnicą, że 29-latek był już blisko opuszczenia Anwilu Włocławek w okresie przygotowawczym. Amerykanin rozegrał fatalny turniej w Toruniu, gdzie w meczu z Treflem Sopot trener Niedbalski posadził go na ławce w drugiej części i w ogóle nie wypuścił na parkiet. To było pokłosie chaosu i dezorganizacji gry zespołu, którą powodował zawodnik. Co ciekawe, Anwil tamten mecz wygrał i w klubie mocno zastanawiano się nad rozstaniem z graczem.

Ostatecznie sztab trenerski uznał, że najlepszym lekarstwem są czas i praca i Brown pozostał w zespole, a przez moment - patrz: turnieje w Kutnie i Włocławku - wydawało się nawet, że decyzja okazała się słuszna. W ostatnich dwóch meczach jednak zmory wróciły i obecnie koszykarz trenuje indywidualnie, bez kontaktu z resztą zespołu, a obie strony - klub oraz agent zawodnika - podjęły rozmowy w sprawie polubownego rozwiązania umowy.

Brandon Brown został odsunięty od zespołu Anwilu Włocławek
Brandon Brown został odsunięty od zespołu Anwilu Włocławek

Brown stał się zatem "kozłem ofiarnym" dwóch porażek, gdyż sam, swoją postawą, symbolizował największy problem w grze Anwilu, a więc chaos w ofensywie, łamanie zagrywek i nieegzekwowanie poleceń trenera. Czy to jednak koniec zmian w zespole? Odpowiedź na to pytanie poznamy po dwóch najbliższych meczach. W nadchodzący weekend Anwil zagra na wyjeździe z Rosą Radom, a następnie podejmie King Wilki Morskie Szczecin. Po przegranych na rozpoczęcie rozgrywek chwieje się krzesło pod trenerem zespołu Mariuszem Niedbalskim i choć w klubie nie myślą póki co o zmianie szkoleniowca, to jednak każda kolejna porażka, a co ważniejsze - kontynuacja fatalnego stylu gry - będzie argumentem przeciw trenerowi.

Odsunięcie od drużyny Browna, co wkrótce zamieni się w rozwiązanie kontraktu, nie oznacza jednak, że pozostali zawodnicy mogą czuć się bezpieczni. Nie trzeba nikogo przekonywać, że najbardziej rozczarowuje dwóch graczy, którzy mieli prowadzić grę: Deonta Vaughn i Arvydas Eitutavicius. Amerykanin trafił dotychczas tylko pięć z 20 rzutów z gry, a przy 11 stratach rozdał tylko dziewięć asyst. Litwin strat zaliczył zdecydowanie mniej (tylko dwie), ale też kompletnie zapomniał o kreowaniu pozycji partnerom (trzy), a dodatkowo trafiał jeszcze rzadziej (3/15 z gry).

Źródło artykułu: