Kilka dni temu sezon 2014/2015 oficjalnie się rozpoczął, gdy sędziowie podrzucili pierwszą piłkę podczas starcia o Superpuchar Polski między PGE Turowem Zgorzelec, a WKS Śląskiem Wrocław. Ostatecznie, spotkanie wygrali gospodarze 85:70, prezentując się zdecydowanie lepiej od rywali.
[ad=rectangle]
Wynik ten to dobry prognostyk dla PGE Turowa, który w niedzielę rozpocznie zmagania ligowe. Szyki zgorzelczanom mogą pokrzyżować jednak nie tylko rywale, ekipa Energi Czarnych Słupsk, ale również braki kadrowe. W niedzielnym starciu najprawdopodobniej nie zagra aż trzech Polaków w zespole z przygranicznego miasta. Poza grą są Filip Dylewicz i Mateusz Kostrzewski, a być może nadal wyłączony będzie Łukasz Wiśniewski.
- Nie jesteśmy jeszcze gotowi do gry w 100 procentach, a wszystko przez urazy. Nie dość, że nie mam trzech kluczowych graczy rotacji, to jeszcze jednocześnie trzech Polaków. Dlatego mecz z Energą Czarnymi będzie bardzo trudny, choć mam nadzieję, że podczas przygotowań znaleźliśmy rozwiązanie z tej ciężkiej sytuacji i mimo wszystko wygramy - mówi trener PGE Turowa, Miodrag Rajković.
W składzie drużyny będzie Wiśniewski, ale tylko dlatego by... - klub nie poniósł kary. Wiadomo, w protokole meczowym musi być sześciu Polaków, stąd znajdzie się w nim imię i nazwisko tego gracza. Generalnie sytuacja z Łukaszem jest dynamiczna, a ostateczną decyzję przed meczem podejmie lekarz. Jeśli wyrazi zgodę, będę brał Łukasza pod uwagę w rotacji, jeśli nie, to będziemy musieli poradzić sobie bez niego. Na ten moment (rozmawialiśmy w piątek - przyp. M.F.) nic więcej nie wiem - dodaje Serb.
Wygrana nad wrocławskim zespołem w meczu o Superpuchar Polski z pewnością dodała pewności siebie zgorzelczanom. Pewności siebie, która będzie im potrzebna w niedzielę, gdyż po raz pierwszy w ligowych zmaganiach doświadczą hasła "bij mistrza!" na własnej skórze.
- Nie jesteśmy jeszcze całkowicie gotowi i na pewno jesteśmy daleko od maksimum tego, co możemy grać i co będziemy grać w przyszłości. Mimo wszystko jednak liczę, że pokażemy dobrą koszykówkę i udowodnimy, że mistrz to mistrz - kończy Rajković.