W środę w godzinach okołopołudniowych Deonta Vaughn wysiadł z samolotu na lotnisku w Warszawie i ruszył w drogę do Włocławka. Po niezbyt długiej jeździe, bezpośrednio z trasy, udał się do Hali Mistrzów, gdzie odbył pierwszy trening z zespołem Anwilu Włocławek. Po zajęciach wieczornych był zbyt zmęczony by rozmawiać, ale kilka minut poświęcił nam po porannym treningu w czwartek.
[ad=rectangle]
- W środę byłem naprawdę zmęczony. Na trening przyjechałem właściwie prosto z lotniska. Z ubrania wskoczyłem w stój sportowy i zacząłem ćwiczyć razem z moimi nowymi kolegami - powiedział Amerykanin. - Jestem już do tego przyzwyczajony, że koszykarz czasem musi prosto z podróży wejść na trening lub na mecz. To nie jest dla mnie żaden problem.
Skład obcokrajowców w zespole Anwilu Włocławek tym samym jest już w komplecie. Vaughn jest trzecim graczem ze Stanów Zjednoczonych w drużynie obok Chase'a Simona i Brandona Browna. - Nie znałem tych chłopaków wcześniej, zresztą jak jak innych zawodników, ale jestem pewien, że szybko złapiemy wspólny język - dodawał 28-latek.
Rozgrywający Anwilu przyjechał do Włocławek około 10 dni później, niż większość zawodników, więc teraz musi jak najszybciej nadrobić stracony czas. Stąd decyzja o wejściu w reżim treningowy zaraz po przylocie.
- Nie było tak źle. Sztab szkoleniowy pozwolił mi trenować na nieco mniejszych obrotach, mając na uwadze moją podróż. Obecnie czuję się już dobrze, choć trochę dokucza mi zmiana różnic czasowych. W nocy prawie nie spałem, bo to był środek dnia w Stanach Zjednoczonych, ale z z każdym kolejnym dniem będzie lepiej - tłumaczył Vaughn.
W niedzielę włocławian czeka pierwszy sparing. Rottweilery zmierzą się z Astorią Bydgoszcz, a Vaughn z pewnością wystąpi w tym meczu. - Nie ma co oczekiwać cudów, bo niedziela to będzie dopiero mój czwarty dzień tutaj. Niemniej jednak spodziewam się, że jako zespół pokażemy już kilka ciekawych zagrań - zakończył zawodnik.