Zespół właściwie ma pan już skompletowany…
- Brakuje tylko kilku nazwisk, ale jesteśmy dogadani ze wszystkimi graczami, których chcemy w zespole. Milion złotych to minimum, jaki zespół musi wydać na zawodników, limit dany przez ligę, ale my jednak chcemy wydać troszeczkę więcej - 1,2, może 1,3 miliona. To ma nam dać nieco większy komfort psychiczny.
[ad=rectangle]
Ilu będzie obcokrajowców w składzie?
- Myślę, że trzech, może czterech. Ośmiu-dziewięciu Polaków, Amerykanie, mamy również na celowniku gracza z innego państwa europejskiego. Choć to wszystko może jeszcze ulec zmianie.
Bardzo zależy nam, by trafić z zawodnikiem na pozycji rozgrywającego. Proszę nie pytać mnie o nazwisko, ale mogę zdradzić jedynie, że chcemy zawodnika ogranego w Europie. Wolimy dać kilka tysięcy dolarów więcej, ale nie bazować na tym, że przedłużeniem myśli trenerskiej na parkiecie będzie niedoświadczony Amerykanin po uczelni.
Zmieniacie trend? Amerykanie po NCAA to większość w TBL wśród klubów o niższych budżetach.
- To oczywiste, że jest ich więcej, bo są po prostu tańsi. Tak jak powiedziałem, my obieramy jednak inną drogę. Czasem, poświęcając więcej czasu przy przeszukiwaniu rynku, wystarczy dopłacić niewiele więcej, by znaleźć zawodnika, który nie będzie miał problemów z adaptacją w Europie.
Czy Polfarmex ma zaplecze juniorskie?
- Tak. Mamy dziewięć zespołów młodzieżowych i mogę się pochwalić, że np. skrzaty zdobyły wicemistrzostwo województwa w tym sezonie, a kilku naszych juniorów trafiło do różnych kadr wojewódzkich. Ostatnio też oddaliśmy jednego zawodnika, 17-latka, do SMSu bo uznaliśmy, że tam będzie miał lepsze warunki treningowe. Dodatkowo, pozyskaliśmy ponadto cztery drużyny od żeńskiej sekcji MKSu, więc na chwilę obecną mamy 13 zespołów.
Jaką rolę w tym aspekcie będzie odgrywał Krzysztof Szablowski? Bo wiem, że nie tylko będzie pełnił rolę dyrektora sportowego.
- Tak, nie będzie u nas pracował tylko jako dyrektor. Mając już Krzyśka u siebie, szkoda byłoby, gdybyśmy nie wykorzystali jego doświadczenia na polu trenerskim. W końcu we Włocławku zajmował się młodzieżą. Ja chciałbym by Krzysiek był kimś w rodzaju koordynatora i znalazł w tygodniu przysłowiową godzinę na spotkanie się ze wszystkimi trenerami młodzieżowymi, by uzgodnić pracę na wszystkich poziomach całego pionu szkolenia, by ujednolicić proces treningowy.
Ja w ogóle mam taki pomysł i będę chciał go wdrożyć: chodzi o to, by poszczególni trenerzy pracowali tylko z konkretnym rocznikiem: jeden trener prowadzi 12-latków, inny U-14, kolejny U-16 i tak dalej. I wówczas, jeśli mamy ujednolicony proces szkolenia, gdy dochodzi do przejścia młodego zawodnika z rocznika do rocznika, to nowy trener wie, co jego poprzednik zrobił i jak pracował. Uważam, że to lepszy pomysł, niż sytuacja, wedle której drużyna "rośnie" razem z trenerem.
Dlaczego?
- Bo jeden trener może sprawdzić się w pracy z 12-latkami, a inny z 18-latkami. Jeden umie dotrzeć do dzieci, umie zafascynować ich koszykówką, a drugi jest lepszy we wpajaniu taktyki. To na razie tylko teoria, ale będziemy chcieli ją wdrożyć w życie.
Czuje pan odpowiedzialność za ten klub, prawda?
- Tak. Mówi się, że stosunkowo łatwo jest coś zdobyć, ale trudniej jest to obronić, czy utrzymać. I w tym względzie czuję największą odpowiedzialność. Chcę by klub ciągle się rozwijał. Myślę jednak, że właśnie po to utrzymaliśmy sztab trenerski, dodaliśmy Krzyśka czy nowego człowieka od marketingu, by właśnie wykonać ten pierwszy cel, jakim jest bezpiecznie utrzymanie klubu powyżej ostatnich miejsc.
Wiadomo - jak są zwycięstwa, jest euforia i wszystko jest proste. Ale jak są porażki, to kibic sobie myśli "Po co ja mam przyjść znowu na mecz i się denerwować? Wystarczy, że mam stres w pracy, nie chcę się stresować i na meczu". Tym samym naszym sportowym założeniem jest zbudowanie takiego składu, który będzie złożony z walczaków. I nawet niech taki Stelmet przyjedzie i będzie od nas trzy klasy lepszy, ale jednak nie wygra meczu łatwo i przyjemnie.
A czuje pan dumę, że Polfarmex Kutno wszedł do TBL sportową drogą?
- Tak, bardzo! Powiem więcej: gdybyśmy nie uzyskali awansu na parkiecie, ja na zebraniu zarządu optowałbym za nieprzyjmowaniem zaproszenia. Myślę, że gdybyśmy przegrali finał z WKK, nadal budowalibyśmy zespół, by awansować za rok. Dodatkowo - gdybyśmy nie weszli do ekstraklasy sportowo, myślę, że wówczas miasto nie zaangażowałoby się tak mocno, jak teraz. Przecież gdybyśmy po prostu przyjęli zaproszenie, nie moglibyśmy mówić o sukcesie sportowym, o ciągłości pracy, o rozwoju...
Nie chcę krytykować takich ośrodków jak Toruń, bo oni już dawno mieli budżet na ekstraklasę, będą mieli piękną, nowoczesną halę, dodatkowo są dość dużym rynkiem i miastem uniwersyteckim, więc to jest dobra decyzja, że będą w TBL. Pytanie brzmi jednak - czy uda im się zapełnić tę piękną halę, skoro na ostatnim meczu między naszym a ich zespołem w Toruniu, kibiców z Kutna było 200, a miejscowych 600...
[b]
16 drużyn zagra w przyszłym sezonie w TBL. To dobra decyzja?[/b]
- Myślę, że tak. Jedna rzecz, którą bym zmienił odnosi się do braku spadku i braku gry play-out. Nie jestem zwolennikiem tej formuły, że nikt nie spada. W porządku, rozumiem koncept ligi zawodowej, ale nie jesteśmy jednak w USA. 1. liga musi istnieć i gra musi toczyć się o coś, a nie tylko o medale i puchary. A tymczasem dzisiaj jest tak, że jak kilkanaście drużyn z 1. ligi spełni wymogi, to każda z nich może zagrać w ekstraklasie.
Główny zarzut pod względem TBL jest taki, że wyjmując aż pięciu dotychczasowych pierwszoligowców, ekstraklasa mocno osłabiła 1. ligę, w której rywalizacja w ostatnim sezonie była naprawdę ciekawa i wyrównana. Drugi - że obecnie potrzeba aż 96 polskich graczy, by wypełnić limity. Spadek poziomu rozgrywek jest gwarantowany...
- Coś za coś… A przecież będą drużyny, takie jak nasza, gdzie Polaków będzie ośmiu, czy nawet dziewięciu. Gwarancją zachowania poziomu ma być limit miliona złotych, który trzeba wydać na zespół.
Rok temu bilansowałem polskich graczy i umówmy się, nie ma nawet połowy z wymaganej liczby niemalże 100, gotowych do gry w ekstraklasie już w tym sezonie. Może trzeba odejść od konceptu dwóch Polaków na parkiecie i zmienić na jednego?
- Większą bolączką jest to, że dzięki limitom Polacy często żądają po prostu astronomicznych kwot i nie ma co dziwić się trenerom czy prezesom, że wówczas wolą wziąć tańszego Amerykanina niż dać szansę młodemu Polakowi. Tak jednak kształtuje się rynek i w obecnych warunkach niewiele możemy na to poradzić.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]