Edyta Koryzna już w domu

W meczu ŁKSu Siemens AGD Łódź - CCC Polkowice strasznie wyglądającej kontuzji twarzy doznała rozgrywająca gospodyń - Edyta Koryzna. We wtorek, dwa dni po meczu, opuściła już jednak szpital.

W niedzielnej potyczce łodzianek z CCC nie brakowało walki o piłkę na każdej wysokości. Od parkietu, po pojedynki "powietrzne". Właśnie podczas jednego z takich starć kontuzji twarzy doznała Edyta Koryzna, rozgrywająca ŁKSu. W sporym zamieszaniu związanym z opadającą z tablicy piłkę została trafiona łokciem w twarz przez jedną z koszykarek, po czym upadła na parkiet, dodatkowo uderzając w niego z niemałym impetem. Gra została od razu przerwana, a pomoc klubowego lekarza była niemal natychmiastowa. Do końca spotkania oczy kibiców zwrócone były w kierunku Koryzny, która leżała za linią końcową i w asyście medyków oczekiwała na przyjazd karetki.

Wszystko to wyglądało bardzo strasznie i przerażająco. Koszykarka przeszła ciężkie wstrząśnienie mózgu i ma założone sześć szwów pod prawym okiem. Na szczęście poza tym nic poważnego się nie stało, a podejrzewano m.in. złamanie kości jarzmowej. Koryznę czeka jeszcze badanie oka, a zostanie ono przeprowadzone po zejściu opuchlizny.

Tragedia Koryzny nie dotknęła jedynie łódzkiego środowiska. Śmiało można powiedzieć, że nie mniej przejęty był światek polkowickiej koszykówki, bowiem właśnie w CCC Edzia grała przed przejściem do ŁKSu. - Dziękuję wszystkim polkowiczanom, którzy byli ze mną w tych chwilach - mówi koszykarka. - Prezesowi Krzysztofowi Korsakowi, dziewczynom, z którymi wcześniej grałam i tym, które aktualnie grają w CCC i tym niezwykłym kibicom. Dziękuję za wszystkie pozdrowienia, życzenia i słowa otuchy - dodaje. Aktualnie Koryzna przebywa ze swoją rodziną w domu i przez co najmniej miesiąc będzie odpoczywała od koszykówki.