[b]
Karol Wasiek: Gdy w 34 minucie przegrywaliście 18 punktami, to czuliście, że jesteście już w koszykarskim "piekle" i ten sezon jest stracony? Jak to wyglądało z waszej perspektywy?[/b]
Michał Michalak: Myślę, że każdy na sali mógł sobie tak pomyśleć, łącznie z nami. Wiadomo, że w każdym meczu walczymy do końca, ale ten wynik był naprawdę mocno niekorzystny dla naszego zespołu. Nie będę ukrywał, że po prostu w tym meczu szło nam bardzo ciężko, z kolei goście seryjnie trafiali i powiększali przewagę. Wydaje mi się, że w końcówce znaleźliśmy te resztki rezerwy, walczyliśmy do samego końca. Okazało się, że ta ciężka praca i charakter popłaca.
Wiara była cały czas?
- No tak! Przed tym spotkaniem czułem, że to będzie nasz mecz! Całą serię nam nie szło. Nie trafialiśmy w ogóle rzutów z dystansu, Czarni nas do tego cały czas zmuszali, bo zagęszczali strefę podkoszową. Dwa pojedynki przegraliśmy w Słupsku i oni na pewno mieli przewagę psychologiczną przed tym meczem. Aczkolwiek pokazaliśmy, że to charakterem wygrywa się spotkania w play-offach.
[ad=rectangle]
Tak młodego koszykarza jak ty - takie mecze mogą tylko i wyłącznie zbudować. Zgodzisz się?
- Oczywiście. Zgadzam się! To jest bezcenne doświadczenie. Walka na śmierć i życie. To taka nauczka, że trzeba walczyć do samego końca, nigdy się nie poddawać. Nawet jeżeli wydaje się wszystko jest przeciwko nam, to jednak można walczyć do końca i "góry przenosić".
Musieliście w tym meczu walczyć nie tylko z rywalem, ale i chyba z kibicami ze Słupska, których mnóstwo pojawiło się w Ergo Arenie...
- Wszyscy widzieli, że było mnóstwo kibiców ze Słupska na trybunach. Byli bardzo głośno, ale nasi kibice też nie pozostawali dłużni. Wspierali nas cały czas, pomogli nam w tych najtrudniejszych momentach. Po spotkaniu była niesamowita feta na parkiecie, wszyscy się cieszyli, takie sytuacje bardzo jednoczą.
Byłeś jednym z architektów tego powrotu do "życia koszykarskiego" Trefla Sopot. Można powiedzieć, że taką młodzieńczą energią dałeś pozytywny impuls do odrabiania strat.
- Nie było tak naprawdę innej rady. W obronie musieliśmy stanąć na całym parkiecie i próbować przechwycić jakieś piłki, zmusić do szybkich akcji, ale i samemu trafiać. Udało się i jestem naprawdę bardzo szczęśliwy z tego powodu.
Zaraz po zakończeniu meczu powiedziałeś, że teraz taka feta będzie... po mistrzostwie.
- (śmiech) Po takim meczu są naprawdę niesamowite emocje. Ogromnie się cieszyliśmy. Tak naprawdę nigdy wcześniej czegoś podobnego nie przeżyłem, mimo że to dopiero ćwierćfinał. Prawda jest taka, że to było spotkanie o wszystko - albo wygrywasz albo odpadasz. W takim stylu wygrać taki mecz, to jest coś niesamowitego.
To była chyba piękna promocja polskiej koszykówki...
- Zdecydowanie! Było tyle emocji, że człowiek nie może obojętnie siedzieć i tylko patrzeć. Myślę, że ten mecz mógł się podobać każdemu.