Na trzy minuty przed końcem spotkania wydawało się, że mistrzowie Polski wywalczyli na tyle wysoką przewagę, że PGE Turów już się do nich nie zbliży. Rzeczywistość dla Stelmetu Zielona Góra okazała się brutalna - podopieczni Miodraga Rajkovicia odrobili straty i doprowadzili do nerwowej końcówki. W niej górą byli jednak gospodarze. - Chyba wydawało się nam, że ten mecz skończył się w 37 czy 38 minucie. Prowadziliśmy różnicą ponad 10 punktów, wtedy wkradło się trochę rozluźnienia, niepotrzebna strata, pomyłka w obronie. Najważniejsze, że mamy doświadczonych i mądrych zawodników, którzy w końcówce nie dali wyrwać sobie zwycięstwa - skomentował Adam Hrycaniuk.
Drużyna pod wodzą Mihailo Uvalina od pierwszych minut grała na dużej intensywności. Zdaniem środkowego, właśnie to był jeden z kluczy do zwycięstwa w czwartkowym meczu. - Wiedzieliśmy, że PGE Turów też będzie grał intensywnie od pierwszych minut. Chcieliśmy im odpowiedzieć może nie taką samą postawą, ale napędzaniem szybkich ataków - właśnie dlatego czasami na pozycji rozgrywającego grał Christian Eyenga, by popchać piłkę do przodu i zdobyć kilka łatwych punktów. Próbowaliśmy różnych wariantów, ale głównym zadaniem było powstrzymanie ofensywy PGE Turowa i skupienie się na obronie. Nasz atak jest na solidnym poziomie, tylko czasami tracimy za dużo punktów - dodał reprezentant Polski.
"Bestia" mocno dał się we znaki PGE Turowowi. 10 punktów i taka sama ilość zbiórek znacznie pomogła Stelmetowi w pokonaniu czarno-zielonych. - Czy to był mój dzień? W ataku może i tak - zresztą zawsze jak wychodzę na parkiet staram się dać z siebie wszystko w obronie i to było dla mnie najważniejsze. Wiadomo, że PGE Turów ma mocnych fizycznie zawodników zarówno pod koszem, jak też na obwodzie.
Punkty wpadły przy okazji - zakończył Adam Hrycaniuk.
Gratulacje Adam za determinację w udowadnianiu niektórym niedowiarkom swo Czytaj całość