W szeregach Kociewskich Diabłów 27-latek zastąpił Cezarego Trybańskiego. Co ciekawe zmiana ta wyszła Farmaceutom na dobre, a gracz z miejsca stał się jednym z ważniejszych ogniw nowej drużyny.
Patryk Butkowski: Maciek kontuzja śródstopia wykluczyła Cię już z gry w tym sezonie. Powiedz jak doszło do tego urazu?
Maciej Strzelecki: Do kontuzji doszło na treningu, gdy graliśmy 5 na 5. Była to walka o zbiórkę, zamieszanie pod koszem. Spadłem na czyjąś stopę, noga się wykręciła i całe obciążenie poszło na jej zewnętrzną stronę. Poczułem silny ból, charakterystyczne chrupnięcie i wiedziałem, że to może być koniec sezonu dla mnie.
Wiemy, że w trwających rozgrywkach na pewno nie pojawisz już się na parkiecie, ale powiedz co dalej. Kiedy będziesz mógł wrócić do treningów? Wiążesz swoją dalszą przyszłość ewentualnie ze Starogardem Gdańskim?
- Myślę, że na razie jest zdecydowanie za wcześnie, aby coś rokować. Za miesiąc zrobię kolejne RTG i będę mądrzejszy. A jeśli chodzi o pozostanie w Polpharmie? Jeśli byłaby taka możliwość to z pewnością bym ją rozważył.
Dla wielu kibiców sporym zaskoczenie było to, że tak szybko wkomponowałeś się w szeregi biało-niebieskich. Pamiętam twój debiut w starciu z AZS-em Koszalin, gdzie twoja energia, zaangażowanie dało zespołowi bardzo dużo. Kociewie było chyba dla ciebie idealnym miejscem do odbudowania dyspozycji? Szkoda tylko, że Polpharma walczy zaledwie o 10. lokatę w tabeli...
- Zgadza się. W tym momencie nie mogłem lepiej trafić. Chciałbym bardzo podziękować trenerowi Jankowskiemu za wiarę we mnie i zaufanie. Starałem się z całych sił udowodnić, że mogę grać na tym poziomie. Wspomniałeś o moim debiucie. Pierwszy mecz, pierwsza wygrana, to było naprawdę wspaniałe dla mnie uczucie. Najlepiej zapamiętam jednak to, że otrzymałem tutaj w ogóle tę wielką szansę. A co było przyczyną takich wyników drużyny? Bardzo trudno mi powiedzieć, ale uważam, że w naszej grze widać spory progres. Brakuje tylko tej przysłowiowej kropki nad i.
Wydaje się, że w tych ostatnich pojedynkach mogłeś jeszcze naprawdę znacząco pomóc swoim kolegom. Można powiedzieć mimo tych dobrych 2 miesięcy, że jesteś pechowcem?
- Nie wcale tak nie jest. Przede wszystkim jestem bardzo szczęśliwy, że nareszcie udało mi się wrócić do polskiej ekstraklasy. Uważam, że sportowo był to dla mnie naprawdę dość udany sezon. Miałem okazję grać w lidze słowackiej, gdzie spędziłem wiele minut na parkiecie i myślę, że był to bardzo dobry ruch. Na Słowacji grałem, nabrałem doświadczenia. Naprawdę bardzo miło wspominam ten okres. Później gdy pojawiła się możliwość grania dla Polpharmy nie zastanawiałem się długo, a kontuzje są i będą i nic na to nie poradzimy.[b]
[/b]Nie obawiasz się trochę, że teraz z niezłej strony pokazałeś się w Starogardzie Gdańskim, lecz kluby będą bały się, że jesteś po urazie i znów będzie problem ze znalezieniem odpowiedniego dla siebie miejsca?
- Nie czuję jakiejś wielkiej obawy. Na tę chwilę skupiam się na wyleczeniu urazu i można powiedzieć, że zaczynam przygotowania do nowego sezonu.
Ujęło mnie to jak z wielkim sentymentem wspominasz o Słowacji. Może właśnie chciałbyś spróbować znów swoich sił za granicą? Poziom tamtej ligi pozostawia chyba jednak sporo do życzenia...
- Grę na Słowacji wspominał bardzo miło. Spotkałem tam wspaniałych ludzi, którzy mimo ciężkiej sytuacji finansowej w klubie wyciągnęli do mnie pomocną dłoń w każdej sytuacji. Liga jest solidna, gra się dwa mecze w tygodniu, można rywalizować z naprawdę dobrymi zawodnikami.
A kto według Ciebie zostanie mistrzem Polski? Jednym z faworytów jest niewątpliwie PGE Turów, w którym grałeś. Pozostał sentyment do tego klubu?
- Do PGE Turowa zawsze będę miał sentyment, ponieważ w Zgorzelcu uczyłem się prawdziwej koszykówki u boku świetnych zawodników i trenerów. Tamtejsi kibice pragną tytułu i mam nadzieję, że w tym sezonie uda się go nareszcie zdobyć.