Koszykarze Śląska Wrocław do Słupska jechali pełni optymizmu, jednak ten został rozwiany dość szybko, gdyż gospodarze niedzielnej potyczki już w pierwszej kwarcie uzyskali dość wysoką przewagę. - Źle otworzył nam się ten mecz, a pierwsza kwarta w zupełności przesądziła o jego końcowym rezultacie. Pozwoliliśmy drużynie ze Słupska na to, czego zrobić nie powinniśmy, czyli tego, żeby mogli zdobywać łatwe punty po kontratakach - stwierdził trener Śląska, Jerzy Chudeusz.
- Czarni złapali pewność siebie, przez którą wszystko wychodziło im z dużą większą łatwością, a my nie mogliśmy już ich powstrzymać. Staraliśmy się wrócić do gry, doszliśmy nawet na pięć punktów, ale wówczas podejmowaliśmy fatalne decyzje w ataku. Zbyt szybkie rzuty z nieprzygotowanych pozycji, zamiast rozegrania spokojnych akcji z dograniem pod kosz, rozwiały wszelkie myśli o naszym zwycięstwie - kontynuował opiekun wrocławskiej ekipy.
Dla Jerzego Chudeusza mecz z Czarnymi był pojedynkiem z ekipą, którą w sezonie 2004/2005 prowadził jako pierwszy szkoleniowiec. Czy przez te blisko dziesięć lat coś się zmieniło w mieście nad Słupią? - W Słupsku niewiele się zmieniło. Dalej jest tu naprawdę fantastyczna atmosfera, która mocno sprzyja koszykówce. Życzę klubowi ze Słupska wszystkiego dobrego i chyba powinienem życzyć jeszcze nowej hali - zakończył szkoleniowiec Śląska.