Milija Bogicević: Zwycięstwo i zdrowie - to najważniejsze

Choć w drugiej połowie Anwil wyraźnie zwolnił tempo gry, i tak pokonał Stabill Jezioro 81:69. Trener Milija Bogicević mógł się uśmiechnąć - jego zespół przerwał serię trzech porażek ligowych z rzędu.

Trefl Sopot, AZS Koszalin i Stelmet Zielona Góra - te zespoły w ostatnim czasie okazały się lepsze od Anwilu Włocławek i sprawiły, że bilans 3-0 z początku sezonu, jakim legitymowały się Rottweilery, prysł jak bańka mydlana: do meczu ze Stabill Jeziorem Tarnobrzeg, Anwil przystępował z wynikiem 3-3. Po ostatniej syrenie trener Milija Bogicević mógł się jednak uśmiechnąć - jego zawodnicy kontrolowali mecz przez cały jego przebieg i wygrali 81:69.

- Myślę, że mogę być zadowolony z tego, jak moi gracze dzisiaj wypadli. Nie ma co narzekać po wygranym meczu, bo po każdym starciu trener jest w stanie znaleźć coś, co nie było tak w grze zespołu. Ja tego nie będę robił. Najważniejsza jest wygrana, wygrana, która przerwała serię tych trzech porażek, a na dodatek wszyscy moi koszykarze są po spotkaniu zdrowi. Nikt nie narzeka na urazy. Bardziej zadowolony nie mógłbym być - mówi serbski szkoleniowiec.

Pierwsze punkty w meczu rzucili co prawda przyjezdni, ale Anwil odpowiedział serią trafień i prowadził po pierwszej kwarcie 26:15. Pod koniec czwartej kwarty osiągnął najwyższe prowadzenie w pierwszej połowie (45:23), a tuż przed zakończeniem trzeciej odsłony - najwyższe w meczu (62:38). Od tego momentu gospodarze wyraźnie zwolnili tempo spotkania i pozwolili rywalom zmniejszyć straty do 12 oczek.

- W drugiej połowie byliśmy już coraz bardziej zmęczeni. Również dlatego, że w pierwszej położyliśmy bardzo mocny nacisk na grę z kontry. Chciałem by każda zbiórka, każdy przechwyt, były zamieniane na szybki atak i cieszę się, że moi zawodnicy dostosowali się do tego. W pierwszej połowie zdobyliśmy w ten sposób aż 16 punktów - tłumaczy Bogicević. Warto dodać, że goście rzucili tylko... jeden punkt z kontry w tej części spotkania.

Zwycięstwo Anwilu mogło być zdecydowanie wyższe, lecz wspomniane zmęczenie, a także z pewnością rozluźnienie w szykach defensywnych sprawiło, że włocławianie pozwolili tarnobrzeżanom przejąć kontrolę nad spotkaniem w jego końcowej fazie. W żadnej chwili jednak przewaga gospodarzy nie była zagrożona - goście tylko raz zmniejszyli dystans do miejscowych na mniej niż 10 oczek (76:67 na minutę przed końcem).

- Uważam, że mimo wszystko dokończyliśmy mecz z głową. Owszem, mieliśmy słabszy moment, ale w samej końcówce zapunktowaliśmy w kilku akcjach i ogółem zagraliśmy dobrze. To spotkanie to już jednak temat zamknięty. Szykujemy się na Polpharmę - kończy trener Anwilu.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Komentarze (1)
avatar
zaklinacz węża
24.11.2013
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Bardzo fajny artykuł pana Fałkowskiego.Chciaż niektórym może się nie podobać.Cóż mają do tego prawo:)))