Falstart Żalgirisu w Lidze Bałtyckiej

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Falstart zanotowali koszykarze Żalgirisu Kowno w rozgrywkach Ligi Bałtyckiej. Podopieczni Rimantasa Grigasa przegrali nieoczekiwanie dwa ostatnie mecze z niżej notowanymi rywalami z Łotwy i tym samym spadli na ósmą pozycje w tabeli. Jest to jeden z najgorszych startów klubu w historii Ligi Bałtyckiej.

W tym artykule dowiesz się o:

Żalgiris Kowno - Kalev/Cramo Talin 78:74

Pierwszy mecz koszykarze Żalgirisu wygrali zgodnie z planem, choć nie wszystko przebiegało po ich myśli. Dzięki dobrej grze Johnego Linehana oraz Kristijana Kangura, goście prowadzili po pierwszej kwarcie 15-24. Także drugiej dziesięć minut przebiegało pod dyktando estońskiej ekipy. Równo z syreną kończącą połowę Paulius Jankunas rzucił trójkę zmniejszając nieco straty; na tablicy pokazał się wynik 34:38.

W drugiej połowie rządzili już jednak Litwini. Na kilka minut do końca goście co prawda prowadzili jeszcze 69:70, lecz wówczas ciężar zdobywania punktów wziął na siebie Willie Deane III. Amerykanin najpierw rzucił dwa punkty z linii rzutów wolnych, a następnie dołożył trójkę. Ostatecznie, zmęczeni Estończycy nie byli w stanie skutecznie zakończyć akcji w samej końcówce, a faulowani podopieczni Rimantasa Grigasa skutecznie egzekwowali rzuty wolne.

Valmiera Piens - Żalgiris Kowno 90:82

Po pierwszym, wygranym spotkaniu z estońską drużyną, nikt w Kownie nie zwrócił uwagi na męczarnie w jakich zespół pokonał swojego rywala. Zwycięstwo w ostatnich minutach potraktowano raczej jako wypadek przy pracy niż zapowiedź rychłych kłopotów.

Ton grze od początku nadawała ekipa gospodarzy. Valmiera bardzo dobrze weszła w mecz po kilku punktach z rzędu Ingusa Bankevicsa. Goście szybko odpowiedzieli i był remis po 12. Od tej chwil jednak, gra Żalgirisowi układała się coraz gorzej. Po pierwszej kwarcie podopieczni trenera Grigasa przegrywali 26-23, podczas gdy drugie dziesięć minut było jeszcze gorsze (46-34 po połowie).

W drugiej odsłonie bardziej zmotywowani goście starali się odrobić straty jak najszybciej. Punktowali Loren Woods oraz Marcus Brown. Kiedy zaś za dwa trafił Deane, a po chwili tym samym popisał się Jankunas zrobiło się tylko 66-64. Wówczas wydawało się, iż Żalgiris wszedł w swój rytm i w ciągu kilku minut obejmie wyraźne prowadzenie. Nic bardziej mylnego. Punkty zaczął seryjnie zdobywać najlepszy strzelec tego meczu - Ronald Clark (24 oczek w całym spotkaniu) i na cztery minuty przed końcem na tablicy pojawił się wynik 81-71. Ostateczny rezultat na 90-82 ustalił celnym rzutem znany z Anwilu Włocławek Rinalds Sirsnins (21 punktów w meczu).

ASK Ryga - Żalgiris Kowno 88:70

Po porażce z Valmierą, fani Żalgirisu nie sądzili, że ich ekipę czeka jeszcze jedna gorycz porażki do przełknięcia. Tymczasem z drugiej podróży na Łotwę kowieńska ekipa ponownie przywiozła tylko jeden punkt.

Mecz lepiej otworzyli gospodarze, którzy po punktach Sandisa Valtersa prowadzili już 5:0. Koszykarze Żalgirisu pozostawali jednak cały czas w grze i po pierwszych dziesięciu minutach przegrywali tylko 24-21. W drugiej kwarcie zawodnicy ASK zacieśnili obronę, zaś w ataku większość piłek kierowali do mierzącego 220 cm wzrostu Bruno Sundova, na którego defensywa Litwinów nie potrafiła znaleźć sposobu. Warto dodać, iż w całym meczu Chorwat rzucił aż 25 punktów.

Trzecia kwarta to tylko konsekwentne zwiększanie przewagi nad litewskim zespołem. Podopieczni Grigasa przez pierwsze pięć minut drugiej połowy nie byli w stanie rzucić ani jednego punktu, tracąc jednocześnie 10 oczek z rzędu. Kiedy więc przewaga ASK wyniosła prawie 20 punktów, koszykarze Żalgirisu zrezygnowali z dalszej walki.

Źródło artykułu: