Na inaugurację rozgrywek nie było wielu niespodzianek, zaskoczyli właściwie tylko koszykarze Asseco Gdynia. Byli mistrzowie Polski mocno przebudowali swoją drużynę, która wyraźnie straciła na jakości i nie powinna stanowić zagrożenia dla czołówki. Tymczasem podopieczni David Dedka zdołali na własnym parkiecie wygrać z bezradnym AZS-em Koszalin.
- Najbardziej zaskoczył mnie Piotr Szczotka, który grał na pozycjach od 1 do 5. Co więcej, robił same dobre rzeczy. Były takie momenty, że walczył z Harrisem. Asseco Gdynia też można powiedzieć, że zaskoczyło, gdyż nawet AZS Koszalin się tego nie spodziewał. Zespół Davida Dedka zanegował dosłownie wszystko, co zostało wcześniej powiedziane o tej drużynie. Przy okazji Asseco warto też dodać, że dobrze wypadł Roman Szymański. Dla kibiców ten zawodnik przyszedł właściwie nie wiadomo skąd, a potrafił przeciwko Harrisowi zrobić trzy dobre akcje w obronie. Natomiast AJ Walton powinien nie tylko rzucać, ale też więcej dogrywać, zwłaszcza gdy ma w zespole takich rzucających jak Łukasz Seweryn i Fedor Dmitriew. To przyniosłoby większą korzyść - ocenił mecz Tomasz Jankowski, ekspert portalu SportoweFakty.pl.
41-letni szkoleniowiec zwrócił również uwagę na słaby start akademików. Zawodnicy Zorana Sretenovicia rzeczywiście spisali się fatalnie.
- AZS Koszalin wyglądał naprawdę bardzo słabo. W ich drużynie zagrało czterech Amerykanów, z czego jeden według mnie nie został wykorzystany. Nie widziałem w poczynaniach koszalinian zespołowej gry - czy to w ataku, czy w obronie. Mówiąc wprost - koszalinianie nie zrobili nic, aby wygrać to spotkanie - dodał "Jankes".
Wprost rewelacyjny powrót na polskie parkiety zaliczył Cezary Trybański (22 punkty, 11 zbiórek), który miał stu procentową (!) skuteczność w starciu z Energą Czarnymi Słupsk. Mimo wszystko doświadczony środkowy nie miał powodów do radości, gdyż jego Polpharma Starogard Gdański przegrała 74:82.
- Statystyki ma naprawdę niesamowite. Trybański zaliczył rewelacyjny powrót do ligi. Zobaczymy, jak długo to potrwa. Życzę mu jak najlepiej, oby okazał się mocnym wzmocnieniem Polpharmy i notował częściej double-double. Wkrótce przekonamy się jednak, czy taka gra to jest jego normalny poziom - ocenił Jankowski.
Na starcie rozgrywek kompletnie rozczarował Stelmet Zielona Góra. Mistrzowie Polski nie tylko przegrali walkę o Superpuchar Polski, ale byli również blisko kompromitacji w starciu z Kotwicą Kołobrzeg. Dopiero po dogrywce podopieczni Mihaila Uvalina zdołali odnieść zwycięstwo.
- To już nie jest wróżenie z fusów. Na ten moment Stelmet Zielona Góra wygląda fatalnie. Nie ulega jednak wątpliwości, że będzie się to zmieniało. Patrząc jednak czysto koszykarsko, to obecnie nie wygląda to dobrze. Bo jeśli z Kotwicą zielonogórzanie trafiają zaledwie 33 procent rzutów za dwa, blisko 30 rzutów pudłują niemal spod kosza, to ciężko mówić o dobrej postawie. Patrząc na statystyki, widać, że Mihailo Uvalin gra tylko ósemką zawodników i naprawdę nie wiem, skąd te problemy. Z klubu odchodzą kolejni zawodnicy i wygląda na to, że bałagan panuje i w klubie, i w drużynie. Nie można tego inaczej skwitować - podsumował szkoleniowiec, który w przeszłości pracował w klubie z Winnego Grodu.
Większe oczekiwania wiązano z powrotem Śląska na ekstraklasowe parkiety. Zwłaszcza że wrocławianie sami mocno pompowali balonik. Ale rzeczywistość była dla nich brutalna - w starciu z Anwilem Włocławek nie pokazali niczego wielkiego i zasłużenie przegrali.
- Jestem w stanie zrozumieć pęd Śląska, aby znów być wielkim i wrócić do ciekawej rywalizacji z Anwilem Włocławek. Ale patrząc szczerze na poziom wrocławian, to nie przystoi porównywać się, z tym co się działo 15 lat temu. Drugi raz czegoś takiego już nie będzie, a jeśli już, to musi jeszcze minąć sporo czasu. Natomiast przechodząc do samego meczu. Anwil odciął Roberta Skibniewskiego, zaś Paweł Kikowski wyglądał na przestraszonego, jakby wracał z ligi amatorskiej do ekstraklasy. Jestem jednak pewien, że potrafi grać znacznie lepiej. W przypadku Śląska zadziwia mnie nieco rotacja, bo w pierwszej kwarcie było sporo zmian. Można to zrozumieć, ale zmiany były chaotyczne. Może dlatego nic się z tego nie urodziło. Nie przekonuje mnie też zaciąg Amerykanów. Thompson miał wprawdzie 9 zbiórek, ale większość z nich wpadła mu w ręce. Poza tym nie jest to zbyt ruchliwy zawodnik. Ucieszyłem się za to, że widzę Jakuba Parzeńskiego, bo ma szansę pokazać się w Polsce. Jestem jego cichym fanem.
Drużyna Miliji Bogicević wprawdzie wygrała, ale też nie rzuciła swoją postawą na kolanach. "Rottweilery" miały znakomity początek, który ustawił resztę spotkania.
- To, co zagrał Anwil wystarczyło na strasznie słaby Śląsk. To nie była rewelacyjna postawa. W Anwilu odpalił Paul Graham, który grał w dobrze znanej sobie hali. Nie jestem przekonany do Dusana Katnicia - to nie jest rozgrywający z mojej bajki, za dużo kozłuje, a za mało u niego szybszej gry - stwierdził nasz ekspert.
Pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie zanotowali też koszykarze Rosy. Radomianie uporali się z Stabillem Jeziorem Tarnobrzeg, które - już niemal tradycyjnie - przegrało przez wąską kadrę.
- Gra Jeziora Tarnobrzeg opiera się na czterech zawodnikach. Nie udało im się przechwycić polskiego zawodnika z wyższej półki, choć Marcin Nowakowski na pewno będzie chciał coś udowodnić. W pierwszym meczu jednak mu nie poszło. Być może Dawid Przybyszewski powalczy trochę pod koszem, ale widać, że on tego nie lubi i już w pierwszym spotkaniu oddał trzy rzuty z dystansu.