Legenda Śląska nadal żywa - rozmowa z Robertem Skibniewskim, graczem Śląska Wrocław

Robert Skibniewski wraca razem ze Śląskiem do TBL. Dla niego będzie to sentymentalny powrót, bowiem to w koszulce WKS-u święcił największe triumfy.

Mateusz Zborowski: Robert jak ocenisz turniej Tauron Basket Cup 2013?

Robert Skibniewski: Świetna inicjatywa sponsorów i władz miasta Wrocławia. Kiedy czekaliśmy na swoją prezentację i widzieliśmy te wszystkie materiały wideo wyświetlane na telebimie o sukcesach wspaniałych koszykarzy, którzy osiągnęli wielki sukces w 1963 roku to aż łezka w oku się zakręciła. Organizacja na najwyższym poziomie i przede wszystkim powrót do Hali Stulecia. Kibice również dopisali, jak za starych dobrych czasów więc lista plusów jest bardzo długa.

Podsumujesz udział Śląska w turnieju?

- Szkoda porażek, ale był to dla nas cenny sprawdzian. Przegraliśmy jednym punktem z wicemistrzem Polski, w drugim meczu niestety Stelmet okazał się wyraźnie lepszy od nas. W naszym zespole cały czas następują roszady, ale mam nadzieję, że w końcu się to ustabilizuje. Najważniejsze żebyśmy byli gotowi na ten najważniejszy mecz, inaugurujący sezon z Anwilem.

Jak ty się czujesz po latach na "starych śmieciach" w zespole Śląska? W końcu pamiętasz jeszcze czasy kiedy Śląsk grał w Suprolidze w Hali Stulecia.

- Tak naprawdę czuję się jakbym nigdzie się stąd nie ruszał. We Wrocławiu czuje się wyśmienicie. Mam tutaj rodzinę znajomych, przyjaciół. Cieszę się bardzo, że jestem częścią Śląska powracającego znów do TBL i mogę znów grać dla wrocławskich kibiców. Nie od dziś wiadomo, że to właśnie Wrocław jest stolicą koszykarskiej Polski i zrobimy wszystko żeby powrócić do tych czasów świetności.

"Skiba" wraca tam gdzie zaczynał poważne granie
"Skiba" wraca tam gdzie zaczynał poważne granie

Wspomniałeś o roszadach w składzie Śląska. Nie czujesz presji na swoich barkach, bo chyba w dalszym ciągu nie ma we wrocławskiej ekipie wartościowego wsparcia na pozycji numer jeden dla Ciebie?

- Moim zdaniem każdy z nas stara się grać najlepiej jak potrafi i wnieść jak najwięcej do zespołu. Czasami to funkcjonuje, a czasami bywa gorzej. Każdy z nas wie jakim zespołem jest Śląsk i że granie w koszulce WKS-u zobowiązuje.

Powoli, ale to powoli można powiedzieć, że łapiecie wspólny język?

- Tak. Większość zawodników stara się poznać historię miasta, Śląska. Trener Lazic doskonale zdaje sobie sprawę w jakim znalazł się klubie i stara się wpajać dumne nastawienie, że reprezentują siedemnastokrotnego mistrza Polski. Więc mam nadzieję, że w końcu wejdziemy na właściwy poziom.

Czyli legenda Śląska nadal jest żywa?

- Bez dwóch zdań! Gdzie się nie pojedzie czy to Serbia, Włochy, Hiszpania każdy kto ma coś wspólnego z koszykówką wie czym jest Śląsk. Mieliśmy okazję porozmawiać z Davidem Mossem z Armani Mediolan i on sam doskonale pamięta Śląska z jego najlepszych czasów. Dlatego każdy z nas zrobi wszystko by tą legendę znów pobudzić do życia.

Zaryzykujesz stwierdzenie na co będzie stać WKS w tym sezonie czy może jeszcze za wcześnie na takie deklaracje?

- Na pewno jest jeszcze za wcześnie. Nie widziałem jak grają inne zespoły. Czarni Słupsk w turnieju Zgorzelcu wyglądali wyśmienicie, tydzień później nie wyglądali już tak dobrze. Ta sinusoida jest naprawdę duża w naszej lidze. Nie mam pojęcia jak gra Trefl Sopot. Anwil też jeszcze nie gra w pełnym zestawieniu. Każdy będzie walczył o tą topową ósemkę. Drużyn jest 12 i praktycznie każdy zespół wyraził chęć gry w play-offach.

Źródło artykułu: