Cztery lata temu w Polsce przegrali tylko jedno spotkanie (najmniej spośród wszystkich zespołów turnieju), ale zajęli dopiero 5. miejsce. Dwa lata temu wywalczyli srebro, choć przegrali dwukrotnie. Na słoweńskim turnieju ekipa Vincenta Collet przegrana z parkietu schodziła trzykrotnie, ale w najważniejszych meczach zagrała wyśmienicie - najpierw odprawiając z kwitkiem Hiszpanię w półfinale, a w finale demolując Litwę.
Jeszcze w 15. minucie spotkania był remis 31:31, ale wystarczyła tylko chwila nieuwagi, a także nieobecność na parkiecie lidera Litwy, Linasa Kleizy (16 punktów do przerwy), by Trójkolorowi momentalnie wyszli na prowadzenie 43:34. Osiem oczek, w tym dwie trójki, zdobył wówczas Nicolas Batum (17 punktów w dwie kwarty). I gdy wydawało się, że ekipę Jonasa Kazlauskasa nie może spotkać już nic gorszego, równo z syreną kończącą połowę za trzy niemalże z połowy przymierzył Antoine Diot - było 50:34.
Litwini bardzo mocno nastawili się na defensywę przeciwko Tony'emu Parkerowi, ale ten rozkręcał się tego wieczora bardzo wolno (6/13 z gry), pozwalając innym zawodnikom zaprezentować swoje umiejętności w ofensywie. W pierwszej połowie był to wspomniany Batum, zaś w drugiej - Boris Diaw, który zdobył wówczas 13 ze swoich 15 oczek. Średnia 19 punktów na mecz pozwoliła jednak Parkerowi odebrać tytuł MVP turnieju.
Ekipa trenera Collet od początku meczu prezentowała się znakomicie pod względem taktycznym w defensywie. Demolując Litwinów pod koszem (ogółem 42:25 w zbiórkach), odrzucili ich dalej od obręczy. I choć w szeregach żółto-zielonych nie brakowało skutecznych strzelców zza łuku, w tym meczu trafili oni tylko siedem trójek na 20 prób (m.in. 2/8 Mantasa Kalnietisa).
Wielką pracę "w pomalowanym" wykonał Alexis Ajinca (10 zbiórek, pięć w ataku, podczas gdy cały zespół Litwy miał takowe... dwie), a o tym jak skutecznie tego dnia funkcjonowała francuska maszyna niech świadczy fakt, że punkty zdobywali wszyscy zawodnicy ze ścisłej, dziewięcioosobowej rotacji trenera Collet.
Wydawać by się mogło, że po zmianie stron Litwini nawiążą jeszcze walkę z rywalem - kilka punktów z rzędu zdobył Kalnietis (10 z 19 w drugiej połowie), a za trzy trafił Darjus Lavrinović, lecz ostatecznie Francja była tego wieczora zbyt skuteczna i zbyt grająca zespołowo (16:9 w asystach), by przegrać. I kilkanaście minut po ostatniej syrenie puchar za triumf w Słowenii Trójkolorowi wznieśli całkowicie zasłużenie.
Francja - Litwa 80:66 (19:22, 31:12, 18:16, 12:16)
Francja: Batum 17, Diaw 15, Parker 12, Petro 8, Gelabale 7, Pietrus 6, Diot 5, Ajinca 4, De Colo 4, Lauvergne 2, Heurtel 0, Kahudi 0
Litwa: Kleiza 20, Kalnietis 19, Seibutis 10, Lavrinović 7, Maciulis 7, Pocius 3, Javtokas 0, Kuzminskas 0, Motiejunas 0, Valanciunas 0
I po Eurobaskecie :( Nie mogę dojść do siebie po tym co pokazali nasi reprezentanci na tym turnieju. Taka silna personalnie Czytaj całość