Mało się o tym mówi w prasie, ale to niestety trzeba wyartykułować. Nie da się ukryć, że do Słowenii jechałem zobaczyć z bliska mistrzostwa Europy, ale przede wszystkim po to, żeby na bieżąco "robić" materiały z zawodnikami naszej reprezentacji. Niestety moje oczekiwania szybko "poszły w łeb". Nie dość, że brakowało wyników, stylu, to jeszcze zawodnicy, którzy byli kreowani na liderów drużyny, konsekwentnie odmawiali głosu, w dodatku zachowując się przy tym bardzo infantylnie. Chodzi mi tutaj o Marcina Gortata oraz Macieja Lampe.
Szczególnie dziwi zachowanie tego pierwszego, który z mediami pracuje na co dzień. Dziennikarze są ważną częścią układu, który nazywa się NBA. Tam media mogą wchodzić do szatni zawodników przed, jak i po meczu i nikt nie robi z tego problemu. W dodatku Gortat jak przyjeżdża do Polski to bardzo starannie dba o to, żeby o campach mówiło się jak najwięcej. Organizuje specjalne konferencje, na których zwykle pojawia się mnóstwo dziennikarzy. Gortat wówczas nie unika mediów, mówi dużo i ciekawie. Odpowiada na każde pytanie. Szkoda, że podobnie nie było w Słowenii, gdzie to właśnie Gortat pierwszy uciekał przed prasą... Wydawało się, że to właśnie on będzie tym, na którego dziennikarze będą mogli liczyć. Nie mogli. (poza pierwszym meczem, gdzie Gortat dość szeroko tłumaczył porażkę z Gruzją). Warto przytoczyć scenkę, która się wydarzyła się po ostatnim meczu ze Słowenią, kiedy to tłum dziennikarzy niemal prosił, żeby środkowy reprezentacji się zatrzymał w mix-zonie. Wyglądało to mniej więcej tak:
Dziennikarze: Marcin, Marcin, zatrzymaj się.
Gortat: cisza, spuszczona głowa.
Jeden z dziennikarzy (ironicznie): Dzięki Marcin.
Gortat: Nie ma za co.
Zachowanie Macieja Lampe w sumie nie dziwiło. Zawsze był postrzegany jako osoba, która unika mediów, ale z drugiej strony przed mistrzostwami był otwarty na dziennikarzy, chętnie opowiadał o swoim transferze do Barcelony (niedługo opublikujemy wywiad). Na EuroBaskecie powrócił jednak do starej wersji "Macieja Lampe". Skrzydłowy zwykle szybkim krokiem przechadzał się przez strefę dziennikarzy i udawał się do szatni. Mimo że dziennikarze wołali go i prosili, żeby się zatrzymał chociaż na chwilę...
Chyba nie tak to miała wyglądać współpraca pomiędzy liderami kadry, a dziennikarzami, którzy przyjechali do Słowenii, po prostu wykonywać swoją robotę. Nic więcej, żadnych osobistych pobudek.
Kase Związek d Czytaj całość