Maciej Lampe odgrywa w reprezentacji Dirka Bauermanna bardzo ważną rolę, ale jeszcze kilkanaście lat temu jego gra w polskiej kadrze stała pod wielkim znakiem zapytania. Gracz od piątego roku życia przebywał bowiem w Szwecji i to właśnie do tej reprezentacji było mu w pewnym momencie najbliżej.
Lampe nie ukrywa tego, że jedną nogą był już w reprezentacji Trzech Koron. Zresztą trudno się temu dziwić, skoro pierwsze kroki w zawodowym baskecie stawiał właśnie w Szwecji, w klubie Alvik Stockholm. W 2000 roku PZKosz ostatecznie przekonał gracza do reprezentowania naszego kraju. Lampe pokazał się na tyle z dobrej strony podczas turnieju kadetów, że znalazł się w orbicie zainteresowań Realu Madryt. Dwa lata później był już graczem "Królewskich". W debiucie w Eurolidze miał 16 lat i 360 dni. W sezonie 2011/2012 rozegrał trzy mecze w tych rozgrywkach, w których łącznie zdobył 9 punktów.
Jego kariera rozwijała się w zawrotnym tempie, bo w 2003 roku został wybrany w drugiej rundzie draftu z numerem 30. przez New York Knicks. W latach 2003-2006 występował w klubach: Phoenix Suns, New Orleans Hornets i Houston Rockets. Rozegrał do tej pory 64 spotkań na parkietach najlepszej ligi świata.
W 2006 roku wrócił do Europy i od kilku lat z powodzeniem reprezentuje barwy najlepszych klubów na Starym kontynencie. Od nowego sezonu będzie zawodnikiem Barcelony, z którą podpisze trzyletni kontrakt.
Zanim jednak Lampe trafi do Barcelony, to jak sam mówi, czeka go wielkie wyzwanie - gra na mistrzostwach Europy w Słowenii. Polacy są na finiszu przygotowań do tej imprezy, w niedzielę grają ostatni mecz ze Szwecją na turnieju w Lublinie. - To będzie wyjątkowy mecz dla mnie. Uważam, że podjąłem słuszną decyzję kilka lat temu - mówi Lampe. Na turnieju spotkał się ze swoimi rodakami, z którym rozmawiał oczywiście po szwedzku. - To były luźne rozmowy. Nikt nikomu nic nie docina - zaznacza jednak zawodnik.