- Znowu obejmujemy prowadzenie w serii, jest 2-1 dla nas, z tą różnicą, że teraz potrzebujemy już tylko jednego zwycięstwa. Tylko jednego i aż jednego tak naprawdę. Małe wyniki się nie liczą, możemy wygrać jednym punktem, a możemy również dwudziestoma i wyjdzie na to samo, cały czas to będzie to jedno zwycięstwo - powiedział Krzysztof Szubarga, kapitan Anwilu Włocławek po zwycięstwie swojej drużyny w ćwierćfinałowym meczu numer trzy z Asseco Prokomem Gdynia.
Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.
Doświadczony zawodnik po raz kolejny wziął na swoje barki odpowiedzialność za grę włocławskiego zespołu i już do przerwy miał na swoim koncie 14 punktów (cztery celne trójki), a po przerwie dołożył kolejne 11 oczek. To również dzięki jego indywidualnym wjazdom na kosz, Anwil odbił się w momencie, w którym gdynianie doszli ich na tylko trzy punkty (44:47).
- Uwielbiam tę odpowiedzialność, która na mnie ciąży. Uważam jednocześnie, że to nie jest jeszcze kres naszych możliwości, możemy grać jeszcze agresywniej i na pewno będziemy chcieli to pokazać w sobotę - opowiadał Szubarga.
Polski playmaker po raz pierwszy w tej serii spędził na parkiecie mniej niż 30 minut, co wiąże się z coraz pewniejszą postawą na parkiecie Arvydasa Eitutaviciusa. Momentami trener Milija Bogicević wykorzystywał rotację, w której obaj zawodnicy byli w grze w tym samym czasie.
- Brak Arvydasa zburzył nieco naszą rotację w fazie szóstek, ale teraz wszystko wraca do normy. Arvydas jest nam bardzo potrzebny, bo to doświadczony zawodnik, który rozumie o co chodzi w koszykówce i jak ktoś kiedyś policzył, przeliczając punkty na minuty na parkiecie, przed kontuzją był naszym najskuteczniejszym zawodnikiem. Chcę jednak powiedzieć, że w tym spotkaniu grało mi się świetnie ze wszystkimi moim partnerami. To był nasz naprawdę dobry mecz - podsumował kapitan "Rottweilerów".