Karol Wasiek: W fazie "szóstek" odnieśliście tylko trzy porażki na dziesięć spotkań. Wszystkie te przegrane były na własnym parkiecie, co zdarza się wam bardzo rzadko. Mimo wszystko jesteś zadowolony z tej drugiej fazy?
Frank Turner: Uważam, że to dobry wynik dla naszego zespołu. Z dużym impetem zakończyliśmy te "szóstki", co przełożyło się na to, że jesteśmy na drugim miejscu przed play-offami. Z tego możemy być naprawdę bardzo zadowoleni. Osobiście żałuję tego, że nie udało się nam wygrać tych trzech meczów, o których mówiłeś. Pewnie zapytasz zaraz, czy znam przyczynę tego, dlaczego przegraliśmy te spotkania, ale uwierz mi, iż trudno jest mi o tym mówić. Nienawidzę przegrywać, a tym bardziej o tym mówić. Staram się o tym zapomnieć i patrzeć do przodu. Uważam, że wróciliśmy po tych porażkach do naszej gry i na efekty nie trzeba było długo czekać.
PGE Turów Zgorzelec zasłużył na pierwsze miejsce w tabeli przed play-offami?
- Oczywiście. Oni wygrali najwięcej spotkań i to miejsce im się po prostu należy i nie ma czego tutaj komentować. Trzeba sobie powiedzieć, że oni wygrywali te najważniejsze pojedynki w tej części sezonu. To bardzo dobra drużyna, która gra cały czas konsekwentnie swoją koszykówkę i to się przekłada na wyniki.
A ze swojej dyspozycji podczas "szóstek" jesteś zadowolony, czy stać cię na więcej?
- Muszę przyznać, że podczas "szóstek" moja forma bardzo falowała, ponieważ raz grałem dobrze, a w kolejnym meczu bardzo kiepsko. Muszę pracować nad tym, żeby ta forma była równa i stabilna, bo to przekłada się na wyniki drużyny. Nie ukrywajmy, ale dobra gra zespołu jest w znacznym stopniu uzależniona od postawy rozgrywającego.
Nie masz takiego wrażenia, że na początku sezonu grało ci się zdecydowanie łatwiej niż teraz? Wydaję mi się, że przeciwnicy nieco lekceważyli Franka Turnera, teraz sytuacja jest zgoła odmienna.
- To prawda. Przeciwnicy zmienili nieco taktykę na nas i na moją osobę. Ten plan meczowy jest znacznie inny niż to było na początku sezonu. Uważam, że nasi przeciwnicy są już mądrzejsi o pewne doświadczenia i doskonale wiedzą, jak z nami rywalizować. Na początku sezonu bardzo często miałem piłkę w rękach, teraz ta sytuacja jest trochę inna. Adam Waczyński ma tę piłkę coraz częściej w swoich rękach, co nam bardzo pomaga. Uwaga przeciwnika nie jest skupiona tylko na jednym zawodniku, tak jak to było na początku, ale na kilku graczach, co jest wielkim ułatwieniem dla nas.
Jak na tle innych rozgrywających widzisz swoją osobę?
- Nie chciałbym wystawiać jakiś indywidualnych cenzurek i dokonywać porównań, ale spokojnie jestem w stanie rywalizować ze wszystkimi rozgrywającymi w tej lidze. Zaryzykowałbym tezę, że jestem nawet najlepszy na tej pozycji w Polsce.
To kto jest największym zagrożeniem dla ciebie na tej pozycji?
- Myślę, że Walter Hodge, który jest także znakomitym strzelcem. Bardzo mi się podoba gra Łukasza Koszarka. Widać, że on doskonale rozumie tę grę, ma niesamowite widzenie gry, potrafi dominować nad swoim zespołem.
Nie masz takiego wrażenia, że zbudowałeś sobie silną pozycję w polskiej lidze? Ludzie interesujący się koszykówką dokładnie wiedzą, kim jest Frank Turner.
- Tak, to prawda. Wydaję mi się, że to celne spostrzeżenie. Cieszę się, że tak właśnie się dzieje, ale mocno musiałem pracować na taki stan rzeczy.
Ostatnio na twoim łokciu widziałem taki specjalny ochronny rękaw. Powiedz, czy coś ci dolega? Jakieś problemy zdrowotne?
- Trzeba zwrócić uwagę na to, że podczas tego sezonu rozegraliśmy mnóstwo spotkań i każdy tak naprawdę narzeka na jakieś drobne urazy. Ja podobnie, ale to nic poważnego.
Czas play-offów to czas wyjątkowy dla każdego koszykarza. Powiedz, co jest najważniejszym czynnikiem w tej części sezonu?
- Musimy grać jako zespół. Ważnym elementem jest także dobra atmosfera w zespole i my na tę chwilę tę chemię w drużynie mamy, co mnie bardzo cieszy.
Kto sięgnie po tytuł mistrzowski w Tauron Basket Lidze?
- Nie mam żadnych wątpliwości - nowym mistrzem Polski zostanie Trefl Sopot!