- Zagraliśmy ze słabą skutecznością rzutową i to jest główna przyczyna naszej sobotniej porażki. W ważnych momentach traciliśmy głowę, za szybko kończyliśmy akcje. Nerwowość w naszych poczynaniach jest widoczna od dłuższego czasu. Zawodnicy chcą chyba aż za mocno i decydują się sami kończyć akcje, zamiast grać zespołowo - tłumaczy trener Astorii Jarosław Zawadka.
Jego ekipa choć była faworytem pojedynku z AZS Politechniką, w kluczowym momencie sezonu zmaga się z kłopotami zdrowotnymi, które bardzo komplikują życie. - Mamy za sobą dobrą rundę zasadniczą, a w najważniejszym momencie nie możemy skorzystać ze składu, który by normalnie trenował i grał - mówi bydgoski szkoleniowiec, mając na myśli kontuzje swoich graczy. Przede wszystkim problemy Mateusza Bierwagena, który w sobotę nie podniósł się z ławki rezerwowych. Zawadka nie chciał zdradzić, czy w niedzielę wieczorem lider Asty pojawi się na parkiecie, ale to pytanie na pewno spędziło mu sen z powiek.
Politechnika wyszła z opresji i takich problemów już nie ma. Wobec powrotu do składu Pawła Hybiaka, który odcierpiał karę zawieszenia i coraz lepszej postawy wracającego po kontuzji Marka Sobkowiaka trener Waldemar Mendel będzie mógł skorzystać ze wszystkich swoich asów, którzy są co najwyżej nieco poobijane. Akademicy wygrywając w sobotę bez swojego dotychczasowego lidera na rozegraniu, po raz kolejny udowodnili, że są prawdziwym zespołem, który nie jest uzależniony od żadnego zawodnika.
- Liczyłem na to, że nawet przy słabszym rozegraniu, gdy zabraknie asyst Pawła, które ożywiają naszą grę i wznoszą ją na wyższy poziom, pokażemy, że jesteśmy drużyną, która potrafi znakomicie grać w obronie i przeszkadzać rywalowi w skutecznej grze w ataku. Sami sobie udowodniliśmy, że potrafimy - cieszy się poznański szkoleniowiec.
W niedzielę Hybiak wspomoże swój zespół już tak, jak lubi najbardziej. Oglądając sobotni mecz z boku, denerwował się dużo bardziej, niż jakby był na placu gry. Politechnika musi jednak uważać, by powrót błyskotliwego rozgrywającego nie uśpił jej czujności.
- Sytuacja jest taka, że mogą się wydarzyć dwie rzeczy. Przy Pawle Hybiaku możemy się stać zbyt pewni siebie i wtedy nasza gra nie będzie wyglądała dobrze. Może jednak zachowamy poziom, który pozwoli nam na szybką grę i tego bym sobie życzył - przestrzega trener ekipy z Grodu Przemysława.
Sobotnia wygrana i wyjście Politechniki na prowadzenie 2:1 jest kolejną analogią do tego, co działo się w poprzednim sezonie, gdy obie ekipy rywalizowały w finale drugoligowych play-offów. Wówczas w niedzielę lepsza była Astoria i losy bezpośredniego awansu rozstrzygały się nad Brdą, w piątym spotkaniu.
- Na pewno? Nie było odwrotnie? W takim razie bardzo się z tego powodu cieszę - rozchmurzył się nieco opiekun Asty.
- W zeszłym roku, kiedy wygrywaliśmy 2:1, nagle staliśmy się faworytem rywalizacji. Teraz jest podobnie. Musimy to udźwignąć. Rok temu nam się nie udało, oby teraz było inaczej. Astoria na pewno przespała się z tym problemem i do wieczornego meczu podejdzie mocno zmobilizowana. W nasz polski charakter wpisane jest to, że z nożem na gardle gra się z większą werwą, a nasz rywal jest teraz właśnie w takiej sytuacji - nie ma wątpliwości Waldemar Mendel.
- Nie możemy tego wypuścić z rąk. Musimy wygrać, by móc cieszyć się z utrzymania w I lidze. To byłby niesamowity sukces - puentuje Paweł Stankiewicz.
Czy Politechnika, która przez większość sezonu zamykała pierwszoligową tabelę zdoła w czwartym spotkaniu zapewnić sobie ligowy byt? A może Astoria zareaguje niczym zranione zwierzę i przeniesie zmagania ponownie na swój teren? Jedno jest pewne - w niedzielny wieczór sporo się będzie działo.
AZS Politechnika BIG-PLUS Poznań - Franz Astoria Bydgoszcz
stan rywalizacji: 2:1
czwarty mecz
: niedziela, 14.04.2013, 20:00.
No cóż, a miejsce tyfusków jest raczej o jedną ligę niżej. Rzekłem.