Początkowo rywalizacja była dosyć wyrównana. Przyjezdne bazujące na doświadczeniu Agnieszki Makowskiej potrafiły zaskakiwać wiślaczki i po dwóch minutach prowadziły 6:5. Jednak potem przeważały już tylko te drugie. Tradycyjnie czołową postacią była Tina Charles, która wobec braku Sybil Dosty (do niedawna podstawowej środkowej AZS-u) górowała pod tablicami, kolejne "oczka" zdobywając niekiedy z wielką łatwością. Wspierała ją Erin Phillips, sprowadzona przez krakowski klub specjalnie z myślą o krajowych rozgrywkach. Dodatkowo czyste pozycje wypracowywały sobie Polki. Fakt faktem nie pełniły roli liderek, lecz dokładały swoje cegiełki do budowania pozytywnego rozrachunku. Ten kilkadziesiąt sekund przed końcem pierwszej kwarty brzmiał 25:9, co dokładnie ukazywało różnicę między oboma zespołami i poniekąd stanowiło prognozę, jak będzie wyglądać dalsza część zmagań.
Dzięki osiągniętej przewadze podopieczne Artura Golańskiego zyskały spory komfort i nie martwiły się specjalnie o przyszłość, dlatego w grze pojawiły się zmienniczki. Jeśli chodzi o postawę obronną trzeba powiedzieć, iż raczej nie zawodziły. Szwankowała tylko ofensywa, ale niewiele to zmieniało szczególnie, że Akademiczki raptem sporadycznie za sprawą Chineze Nwagbo oraz Makowskiej powiększały zdobycz.
Zastrzeżenia budziła liczba strat. Biała Gwiazda popełniała niewymuszone błędy, tworząc oponentowi okazję do kontry. Jedną z nich wykorzystała Claudia Trębicka, trafiając zza łuku. W ten sposób gorzowianki minimalnie zniwelowały straty, przegrywając na finiszu połowy 25:36.
Zmiana stron nie odmieniła dotychczasowego scenariusza. Dysponująca o wiele większym potencjałem kadrowym Wisła systematycznie kroczyła w kierunku wygranej, jednak stylem nie zachwycała. W kontekście ostatecznej walki o lokaty na podium z Artego Bydgoszcz czy CCC Polkowice, co uchodzi obecnie za jej cel numer jeden powinna zyskać polot, a także pewność siebie, bo w przeciwnym razie silniejsi przeciwnicy momentalnie zauważą słabości.
Fragmentami tak czyniła też ekipa z województwa Lubuskiego. Mimo niekorzystnej sytuacji poszczególne dziewczyny ambitnie podejmowały rękawice, ciesząc się przynajmniej z małych profitów.
Podobnie sprawa wyglądała w decydującej batalii. Gospodynie bez jakiegoś morderczego wysiłku triumfowały i jednocześnie znalazły się ciut bliżej następnej fazy play off. Listę strzelców uzupełniły postaci zwykle oglądające spotkania z perspektywy ławki rezerwowych. Pozytywną kartę zapisała Joanna Czarnecka udowadniając, że jeśli otrzyma szansę, pomaga kolektywowi choćby poprzez rzuty z dystansu. Mały udział w wiktorii miała też Katarzyna Suknarowska.
Analizując zaś poczynania całego małopolskiego teamu, nie tylko konkretnych postaci warto zauważyć, że dołożył jeszcze "trójki", które należało jednocześnie traktować jako odpowiedź na skuteczne penetracje AZS-u. Ostatecznie starcie zakończyło się wynikiem 79:43, dzięki czemu obrończynie mistrzowskiego tytułu wykonały plan minimum.
Drugi mecz we wtorek o godzinie 18.
Wisła Can Pack Kraków - KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. 79:43 (30:9, 6:16, 23:10, 20:8)
Wisła Can Pack: Tina Charles 20 (11 zb), Katarzyna Krężel 13, Erin Phillips 11, Justyna Żurowska 9, Anke DeMondt 8, Dora Horti 5, Joanna Czarnecka 5, Daria Mieloszyńska-Zwolak 5, Paulina Pawlak 3, Katarzyna Suknarowska 0.
KSSSE AZS PWSZ: Chineze Nwagbo 13 (10 zb), Agnieszka Makowska 13, Claudia Trębicka 5, Agnieszka Skobel 4, Klaudia Czarnodolska 4, Magdalena Szajtauer 2, Katarzyna Jaworska 2, Katarzyna Dźwigalska 0, Aleksandra Drzewińska 0.