Po grze obu zespołów widać było zmęczenie sobotnimi spotkaniami. Trudy meczów z silnymi rywalami i rywalizacja dzień po dniu niestety odbiła się na poziomie finałowego spotkania, który nie stał na wysokim poziomie. Finaliści w długich fragmentach razili nieskutecznością, choć początek był obiecujący. Akademicy otworzyli mecz dwoma "trójkami" Camerona Bennerman oraz Roberta Skibniewskiego. Wydało się, że AZS, który w pokonanym polu zostawił Asseco Prokom Gdynia pójdzie za ciosem i stawi opór także wicemistrzom Polski.
Do przerwy zaskakująco niski wynik. Po 20 minutach gry Trefl prowadził 28:26...
W drugiej części lepiej prezentował się obrońca trofeum. Po serii punktowej Franka Turner sopocianie objęli najwyższe prowadzenie w meczu. Żółto-czarni zmierzali do końcowego triumfu, wszak jeszcze przed decydującą kwartą mieli dziewięciopunktowy handicap.
Akademicy jednak nie odpuścili. Sygnał do ataku dał Bennerman. Trefl przestrzelił kilka rzutów wolnych i zrobiła się nerwowa końcówka. Sopocianie dowieźli do końca korzystny wynik i po raz drugi z rzędu mogli unieść ręce w geście triumfu po wygraniu w finale Pucharu Polski.
Bohaterem spotkania został Franek Turnej. Amerykanin zdobył 18 punktów, miał osiem zbiórek i trzy asysty. Z kolei MVP turnieju wybrano Adama Waczyńskiego.
Na końcowy wynik rzutowała bardzo niska skuteczność z gry obu ekip. Ta wynosiła odpowiednio: 37,7 w przypadku AZS-u oraz 31,3 w przypadku Trefla. Dość powiedzieć, że w meczu finałowym przestrzelono aż 19 rzutów wolnych! W tym elemencie przodowali sopocianie (nie trafili 13 z 32 prób).
Podopieczni Mariusza Niedbalskiego zdominowali za to grę na tablicy. Zebrali aż 18 piłek w ataku.
Trefl Sopot - AZS Koszalin 64:59 (11:14, 17:12, 19:10, 17:23)
Trefl: Turner 18 (1), Waczyński 15 (1), Dylewicz 14 (2), Looby 6, Michalak 6, Harrington 4 (1), Stefański 1, Dąbrowski 0, Sprajla 0.
AZS:
Bennerman 18 (3), Wiśniewski 12 (2), Leończyk 12, Skibniewski 7 (2), Henry 7 (1), Wołoszyn 3 (1), Mielczarek 0, Milicić 0.