Początek spotkania charakteryzował się chaosem. Obie strony na przemian popełniały błędy, co nie dodawało atrakcyjności widowisku. Biała Gwiazda miała szansę objąć prowadzenie, ale w kosz nie potrafiła wstrzelić się Dora Horti. Koleżanki kierowały pod jej adresem wiele piłek i wydawało się, że powinna wykorzystać te okazje, niemniej za każdym razem brakowało paru centymetrów. Podobnie było z Tiną Charles. Amerykanka oczywiście aktywnie działała na półdystansie, z tym że rywalki momentalnie otaczały ją szczelną defensywą.
Gra rozruszała się dopiero po paru minutach. Wreszcie zaczęły wpadać rzuty z dalszych odległości. Tutaj brylowała Alana Beard, która jeszcze w trakcie treningów mocno pracowała nad tym elementem. Jednak przyjezdne nie pozostawały dłużne. Zgodnie z przypuszczeniami szalała Julie McBride. Doświadczona rozgrywająca w ekipie z Bydgoszczy nie od dziś pełni rolę liderki i bez namysłu wykorzystywała przywileje wynikające z tego statusu, co znajdywało przełożenie w zdobyczy punktowej. Dzięki niej Artego wygrywało po pierwszej kwarcie 20:17.
W drugiej odsłonie, mimo dużych oczekiwań Wisła nie przejęła inicjatywy. Liczne błędy autorstwa poszczególnych dziewczyn sprawiały, że wkładany trud nie przynosił pożądanych rezultatów, a podopieczne Tomasza Herkta tylko zyskiwały zaufanie do własnych umiejętności. Nie należało się temu dziwić. Naprawdę mądrzej wcielały one w życie założenia taktyczne i systematycznie zwiększały przewagę. Ponadto, ku zmartwieniu kibiców zgromadzonych w hali przy ulicy Reymonta kontuzję kostki odniosła Beard, jedna z nielicznych postaci odznaczających się dobrą dyspozycją. Krakowianki miały zatem o czym myśleć podczas długiej przerwy. Ich strata wynosiła aż 11 "oczek".
Jednakże radykalny przełom nie nadchodził. Mistrzynie Polski nadal rzucały nieskutecznie oraz nie zatrzymywały głównych asów rewelacji obecnego sezonu Ford Germaz Ekstraklasy, wśród których znajdowała się tradycyjnie McBride wspierana przez Charity Szczechowiak. Mały pozytywny znak odnośnie przyszłości miejscowych dała Charles. MVP ligi WNBA chyba zdała sobie sprawę z powagi sytuacji i zaliczyła parę udanych zagrań pod rząd. Przeciwniczki natomiast starały się wykorzystywać Elżbietę Mowlik, lecz reprezentantka kraju generalnie chybiała. Zupełnie odwrotnie sprawa klarowała się w przypadku Agnieszki Szott-Hejmej, wykonującej świetne penetracje i non stop absorbującej defensywę drużyny spod Wawelu. Notabene po akcji jej autorstwa bydgoszczanki prowadziły 50:38, będąc w dogodnym położeniu przed decydującą batalią.
Jak się okazało, bezbłędnie wykorzystały one zgromadzony kapitał i w końcówce przypieczętowały sukces. Analizując boiskowe wydarzenia zespół z Kujaw profity zyskiwał głównie konsekwencją. Nie podejmował nerwowych ruchów nawet widząc napór oponenta, spokojnie realizując poczyniony plan. Na największe słowa uznania zasłużyła wspominana wielokrotnie McBride. Wiślaczki wiedziały, iż powstrzymanie 30-latki jest zadaniem kluczowym, tylko że nie wykonały go. Fatalna dyspozycja w ataku zaś to zupełnie osobny temat. Finalnie Artego triumfowało 65:49 ogromnie zmniejszając szanse Wisły na zajęcie pierwszej pozycji w rundzie zasadniczej.
Wisła Can Pack Kraków - Artego Bydgoszcz 49:65 (17:20, 9:17, 12:13, 11:15)
Wisła Can Pack: Tina Charles 12 (13 zb), Dora Horti 10, Anke DeMondt 8, Alana Beard 7, Justyna Żurowska 4, Paulina Pawlak 3, Daria Mieloszyńska 3, Cristina Ouvina 2, Katarzyna Krężel 0.
Artego: Julie McBride 26, Agnieszka Szott-Hejmej 13, Charity Szczechowiak 12, Elżbieta Mowlik 10 (10 zb), Kristen Morris 2, Justyna Jeziorna 2, Ewelina Gala 0, Olivia Tomiałowicz 0.