Mateusz Zborowski: Paweł jest okazja abyś ponownie przypomniał się kibicom w Polsce, bo prowadzisz w głosowaniu All Star Game wśród centrów ligi czeskiej. Chyba motywacja jest podwójna żeby wystąpić w takim meczu zgadza się?
Paweł Mróz:
Oczywiście. Jestem bardzo szczęśliwy, że mam szansę ponownie wystąpić przed polską publicznością, tym bardziej przed kibicami we Wrocławiu. To, że prowadzę w głosowaniu wśród centrów ligi czeskiej jest dużą zasługą polskich kibiców i bardzo im za to dziękuję.
A jak podoba ci się sama formuła rozegrania takiego spotkania? To dobry kierunek, aby spotkały się reprezentacje dwóch lig?
- Z jednej strony to dobry pomysł gdyż kibice obu lig będą mieli szansę zapoznać się z zawodnikami innej ligi. Z drugiej strony będzie można zobaczyć tylko 12 najlepszych graczy każdej ligi, a nie 24 jak to było wcześniej.
Przybliż może choć troszkę kibicom poziom ligi Mattoni?
- Mattoni jest wyrównaną ligą no może poza Nymburkiem, który ma największy budżet i gra w pucharach, a w tym sezonie przegrał zaledwie jeden mecz w lidze. Jest tutaj dużo interesujących graczy, którzy bez problemu poradziliby sobie w polskiej lidze. Dużym plusem ligi Mattoni jest przewaga czeskich graczy i trenerów. Stawia się tutaj na rozwój rodzimych graczy.
Statystyki masz imponujące, ale nie tęsknisz trochę za rywalizacją w rodzimej lidze?
- Wszyscy przebywający na obczyźnie wiedzą, że zawsze się tęskni za ojczyzną, tak jest i w moim przypadku. Jednak dobrze czuję się w Czechach, dostaje tutaj dużo minut z czym było kiepsko w Polsce. Dla zawodnika granie jest najważniejsze, dlatego zdecydowałem się wyjechać z kraju.
Powiedz jakie są różnice pomiędzy grą w TBL a ligą czeską? Być może wielu kibiców nie zdaje sobie sprawy, że czeski basket też może być podobnym poziomie a może i wyższym...
- Mattoni NBL jest bardzo podobna do TBL, niektóre drużyny mogłyby bez problemu grać z powodzeniem w polskiej lidze. Mistrz kraju w poprzednim sezonie wygrał z Asseco Prokomem Gdynia i CSKA Moskwa i to może zwiastować dobry poziom meczu gwiazd.
Miasto rozgrywania meczu motywuje dodatkowo? W końcu to Wrocław, w którym spędziłeś trochę czasu w swojej karierze?
- Zawsze bardzo chętnie przyjeżdżam do Wrocławia, nie tylko w celach sportowych, ale także prywatnych. Mam tu wielu przyjaciół i znajomych, pokazanie się przed wrocławską publicznością będzie dla mnie dodatkową motywacją, ale jak na razie głosowanie jeszcze się nie skończyło, więc proszę polskich kibiców o głosy i mam nadzieję, że zobaczymy się we Wrocławiu.
Wyrażasz akces do konkursów towarzyszących meczowi? Może wsady albo trójki?
- Raczej nie, są ode mnie lepsi w tych dziedzinach. Ja mam tylko nadzieję, że będę mógł wystąpić w All Star Game i dobrze się bawić.
Jak bardzo zmienił swoją grę Paweł Mróz od czasów, z których kibice pamiętają cię jeszcze z Ekstraklasy?
- W Polsce nie dostawałem szans by przebywać zbyt długo na parkiecie i przez to nie miałem zbyt dużej pewności siebie, ale też nie mogłem pokazać wszystkich moich możliwości. Teraz przede wszystkim regularnie gram z czego się bardzo cieszę. Jedną z istotnych zmian w mojej grze jest to, że częściej gram pod koszem, a wcześniej moja gra była oparta na rzucie z dystansu. Przez to, wydaje mi się, ze stałem się bardziej wszechstronnym zawodnikiem.
Może właśnie Mecz Gwiazd będzie okazją żeby przypomnieć się włodarzom klubów w Polsce, bo dobrych centrów u nas jak na lekarstwo?
- Być może, będę się starał robić to, co potrafię najlepiej. Myślę jednak ze mecz gwiazd rządzi się swoimi prawami i tak naprawdę jest to widowisko zupełnie inne niż każdy normalny mecz. Chociaż z drugiej strony spotkają się dwie drużyny z innych lig i każda ze stron będzie chciała wygrać.
Czyli 24 lutego widzimy cię we Wrocławiu?
- Mam taką nadzieję, ale głosowanie ciągle trwa i zobaczymy jak będzie. Na pewno zapowiada się dobre widowisko w Hali Stulecia (śmiech).