Niepocieszone Niedźwiadki - relacja z meczu Znicz Pruszków - Polonia Przemyśl

Pojedynek w Pruszkowie wyrównany był tylko do przerwy. Potem gospodarze przyspieszyli i nie pozostawili złudzeń kto tego dnia dysponował wyższą formą. Dobrze spisał się duet Szymański - Bonarek.

Spotkanie zgodnie z oczekiwaniami od samego początku miało wyrównany przebieg. Obie strony szły łeb w łeb i żadna z nich nie uzyskiwała jakiejkolwiek większej przewagi. Co więcej, długo nie mogły wstrzelić się w kosz, wobec czego koncentrację przyłożyły bardziej do formacji obronnej. Po wspomnianym okresie stagnacji fakt faktem pruszkowianie trafili za trzy, lecz chwilę potem ich wyczyn skopiował lider podkarpackiego zespołu w przekroju sezonu Grzegorz Kukiełka, dając znak iż wraz z kolegami chce pomyślnie zakończyć przedświąteczną rywalizację. Sygnał wysłany przez wychowanka Zastalu Zielona Góra doskonale odczytał Michał Musijowski. Rozgrywający, który zwykle pełni rolę rezerwowego dwukrotnie świetnie odnalazł się na półdystansie, czym sprawił iż "Lonia" wygrywała 11:7, mając minimalne poczucie komfortu.

Niemniej te wydarzenia podrażniły Znicza. W kolejnej odsłonie wrzucił on wyższy bieg i goście aby powstrzymać poszczególnych jego graczy musieli się zdecydowanie bardziej natrudzić. Największe problemy sprawiał im Łukasz Bonarek. 19-latek nie czuł żadnego zbędnego respektu przed rywalem i za sprawą jego popisów ekipa z województwa Mazowieckiego wysunęła się na dwupunktowe prowadzenie. Ten moment nie zmieniał wiele w całej rywalizacji, ale pokazał że miejscowi mimo gorszego położenia w tabeli od "Przemyskich Niedźwiadków" ambitnie walczą o pełną pulę, która mogłaby ich ewentualnie przybliżyć do ósemki najlepszych drużyn.

Jednak przed nimi była jeszcze żmudna droga. Podopieczni Mariusza Zamirskiego bowiem nie rezygnowali, próbując stworzyć zagrożenie rzutami z dystansu. W tym aspekcie wykazali się Dariusz Wyka oraz Tomasz Zabłocki. Obaj wykorzystali dogodne pozycje, czym zapulsowali u swoich szkoleniowców. Gdy próbkę umiejętności dał jeszcze wspomniany Musijowski dążenia faworytów większej części publiczności poszły na marne. Przerwę aktorzy głównego widowiska wieczoru spędzili przy stanie remisowym 30:30, w związku z czym każdy był tak samo oddalony od upragnionego triumfu.

Trzecia ćwiartka przyniosła za sobą już bardziej jednostronny charakter, korzystny dla teamu dowodzonego przez Michała Spychałę. Wyróżniającego się dotychczas Bonarka wydatnie zaczął wspierać Przemysław Szymański, a defensywa polonistów budziła coraz więcej wątpliwości. Zawodnicy ze wschodniej części kraju pozostawiali oponentowi mnóstwo swobody, chwilami sprawiając wrażenie, jakby opadli z sił. W pewnym momencie przegrywali 37:44 i wydawało się, że powoli można zabierać im jakiekolwiek nadzieje. Co prawda przed decydującą batalią zmniejszyli ten dystans, dzięki niespodziewanej eksplozji formy Zabłockiego, jednak scenariusz końcowych minut pozbawił ubiegłorocznego beniaminka wszelkich złudzeń.

Ostatnia odsłona upłynęła pod znakiem dominacji Znicza. Widząc nadarzającą się okazję postanowił z niej skorzystać i de facto sporo przed finiszem obserwatorzy batalii mogli być właściwie pewni rozstrzygnięcia. Pozytywną kartę zapisał również Michał Kwiatkowski, który poza niepotrzebnymi stratami zdobył łącznie dziesięć "oczek". Honor gości ratował Kukiełka, świetnie odcinany w poprzednich partiach, ale tą pomoc należało traktować wyłącznie jako otarcie łez.

Pruszkowski zespół zasłużenie zwyciężył 75:61 i święta spędzi w zdecydowanie lepszych nastrojach.

Znicz Basket Pruszków - Budimpex-Polonia Przemyśl 75:61 (8:12, 22:18, 19:15, 26:16)

Znicz:
Szymański 19, Bonarek 15, Matuszewski 11, Suliński 11, Kwiatkowski 10, Malitka 5, Aleksandrowicz 4.

Polonia:
Zabłocki 21, Kukiełka 14, Musijowski 8, Wyka 6, Przewrocki 4, Płocica 3, Mikołajko 3, Kolowca 2, Machowski 0.

Źródło artykułu: