Energa Czarni ważną częścią mnie - rozmowa z Mantasem Cesnauskisem, zawodnikiem Stelmetu Zielona Góra

- Dla mnie to będzie szczególny i wspaniały mecz - mówi naszemu portalowi, przed niedzielnym spotkaniem w Słupsku, zawodnik Stelmetu Mantas Cesnauskis.

Michał Żurawski: Wasze ostatnie spotkanie przeciwko Rosie było naprawdę dobre, mimo tego, że wystąpiliście w dość wąskim składzie. Chyba musicie być zadowoleni, po tym, co zaprezentowaliście?

Mantas Cesnauskis: Na pewno nie możemy narzekać. Spotkanie było bardzo ofensywne, co nie ukrywam bardzo nam odpowiadało. Zagraliśmy całkiem nieźle w obronie, co pozwalało nam na wyprowadzanie skutecznych kontrataków. Jednak musimy ciągle pracować nad defensywą, bo dało się zauważyć sporo niedoskonałości w tym elemencie. Cieszy przede wszystkim kolejne zwycięstwo oraz to, że ciągle jesteśmy w samym czubie tabeli.

Po tych kilkunastu spotkaniach mógłbyś powiedzieć, jak współpracuje ci się z liderami Stelmetu - Quintonem Hosleyem i Walterem Hodgem?

- To oni są liderami tej drużyny, więc nam jako pozostałym zawodnikom, należy zaakceptować taki stan rzeczy i postarać się znaleźć miejsce dla siebie. Nie jest to dla nas żaden problem, gdyż wszyscy jesteśmy profesjonalistami i nieraz w swojej karierze byliśmy już w takich sytuacjach. Cieszymy się, że możemy występować z zawodnikami, którzy wyróżniają się na parkietach Tauron Basket Ligi. Wiadomo, że oni zawsze zrobią swoje, dlatego jest to dla nas swego rodzaju komfort. Poza tym Quinton oraz Walter to naprawdę fajni i sympatyczni koledzy.

Mówi się, że trener Uvalin ma bardzo trudny charakter i do najłatwiejszych do współpracy nie należy. Czy rzeczywiście jest on tak wymagający?

- Tak, jest bardzo wymagającym szkoleniowcem. Każdy ma przypisaną konkretną rolę w zespole, którą trener zawsze stara się w pełni egzekwować. Treningi także bywają często bardzo ciężkie, ale wiemy, że to zaprocentuje podczas spotkań ligowych i pomoże nam w osiągnięciu jeszcze lepszych rezultatów. Trener Uvalin to profesjonalista i tego też wymaga od swoich graczy.

Nie tak dawno udało wam się sprawić ogromna niespodziankę, pokonując na wyjeździe Unics Kazań. Dla Ciebie to było drugie zwycięstwo nad tym rywalem, gdyż kilka sezonów wcześniej pokonałeś ich jeszcze w barwach Energi Czarnych Słupsk.

- Tak udało mi się pokonać Unics już drugi raz, ale dopiero po raz pierwszy na wyjeździe, bo kiedy grałem w Czarnych dostaliśmy niezłe lanie w Kazaniu. Nie wiem czy można mówić, że mam już patent na tę drużynę (śmiech). Dla nas to był bardzo daleki i trudny wyjazd, ale od początku wierzyliśmy, że stać nas na sprawienie niespodzianki. No i udało się. To spotkanie było jednym z naszych najlepszych, o ile nie najlepszy, w tym sezonie.

Jednak najważniejszy mecz chyba dopiero przed tobą. Już w niedzielę przyjedziecie do Słupska na spotkanie z Energą Czarnymi. Ty spędziłeś w barwach słupskiego zespołu sześć sezonów, a przez wiele z nich pełniłeś także funkcję kapitana. To będzie dla ciebie szczególne spotkanie?

- Dla mnie to będzie szczególny i wspaniały mecz. Nie mogę się już doczekać, kiedy ponownie wybiegnę na parkiet Hali Gryfia. Spędziłem w Słupsku najlepszy okres w mojej karierze, tu poznałem moją żonę, tu urodziła się moja córka. Energa Czarni zawsze będą ważną częścią mnie, jednak teraz reprezentuje barwy Stelmetu i postaram się, aby to mój nowy zespół cieszył się w niedzielę ze zwycięstwa.

W Słupsku pamiętany jesteś choćby z tego, że kilkukrotnie zapewniałeś Czarnym zwycięstwo równo z końcową syreną. Może spróbujesz to samo uczynić w niedzielę, tylko, że dla zielonogórskiego zespołu?

- Niewątpliwie chciałbym, ale zobaczymy jak ten mecz się potoczy (śmiech). Nie zależy mi jednak na byciu bohaterem czy osiągnięciu jakichś wspaniałych statystyk. Najważniejsze jest to, żebyśmy zaprezentowali się z jak najlepszej strony. Myślę, że wtedy uda nam się wygrać niedzielne spotkanie.

Mantas Cesnauskis w niedzielę przyjedzie do Słupska, ale zagra po raz pierwszy po drugiej stronie barykady
Mantas Cesnauskis w niedzielę przyjedzie do Słupska, ale zagra po raz pierwszy po drugiej stronie barykady

W Polsce występowałeś przez wiele lat w Słupsku, a teraz grasz w Zielonej Górze. Oba kluby to bardzo pewne i solidne marki na polskim rynku koszykarskim. Mógłbyś porównać je organizacyjnie? Zauważasz jakieś różnice?

- Naprawdę ciężko mi powiedzieć. Organizacja zarówno w Słupsku, jak i w Zielonej Górze była bardzo dobra. Nie mogę mieć do niej najmniejszych zastrzeżeń. Odkąd przyjechałem do Polski, zawsze miałem komfortowe warunki do pracy i nie mogłem na nic narzekać. Ciesze się, że gram w takich klubach, które są w pełni profesjonalne. To zawsze ogromne szczęście dla zawodnika.

Dużo mówiło się o dojściu do waszego zespołu Filipa Dylewicza. Czy ta informacja miała na was jakiś wpływ? Dyskutowaliście między sobą na ten temat?

- Na pewno nam to nie przeszkadzało. Oczywiście pożartowaliśmy od czasu, do czasu na treningu czy Filip do nas dołączy, czy też nie (śmiech). Jednak nie wpływało to naszą psychikę czy podejście do treningów i spotkań. Naszym zadaniem jest w pełni skupić się na swojej pracy, dlatego cały czas staramy się to czynić.

Źródło artykułu: